357(48). „Jedna jedyna” Jorn Lier Horst
357(48). „Jedna jedyna” Jorn Lier Horst
Wydawnictwo Smak Słowa
Tł. Milena Skoczko
320 stron, oprawa miękka
2018
Cykl: WIliam Wisting, tom 4
„Kochał i jednocześnie nienawidził tej fazy śledztwa. Tego pełnego napięcia oczekiwania, aż coś się wydarzy. Aż wypłynie jakaś kluczowa informacja, zadziała jakiś czynnik wyzwalający. To było bolesne, a zarazem ekscytujące doświadczenie.”
Będę nudna, ale ponownie powtórzę, że Wiliam Wisting jest moim ulubionym skandynawskim policjantem. Wychodzi poza stereotypy o pogrążonych w depresji i nałogach śledczych, którzy z powodu swojej pracy i osobowości mają tragiczne życie prywatne. Wisting wzbudza sympatię i szacunek, zarówno jako komisarz, jak i zwykły obywatel. Kolejne prowadzone przez niego śledztwo wydaje się zmierzać w ślepą uliczkę. Poszukiwania zaginionej sportsmenki wywołują lawinę spekulacji, a opinia publiczna naciska na szybszą i skuteczniejszą pracę policji. Sprawy nie ułatwiają kolejno odkrywane tajemnice…
„Nie potrafiłby powiedzieć, jak wielu podobnych tragicznych historii wysłuchał lub był świadkiem w ciągu dwudziestu pięciu lat służby w policji. Na początku bardzo je przeżywał. Wczuwał się w te odpryski brutalnej rzeczywistości, z którą zderzał się w pracy. Przenosił myśli i uczucia na życie domowe i pozwalał, by pochłaniały go całkowicie. Z czasem stał się bardziej cyniczny.”
Czy za zaginięciem Kajsy Berg stoją jej aktualne problemy, czy może wydarzenia z przeszłości? Bardzo lubię przedstawiony przez Horsta styl pracy komisarza – jego notatki, intuicję i skupienie na każdym szczególe. Do tego mozolna praca podczas przesłuchiwania świadków, badania prowadzone przez techników i często ślepe tropy. Rzadko zdarzają się brawurowe akcje, a Wisting przypomina bardziej misia niż supermena.
„Pozornie nieważny szczegół, który był kluczem do rozwiązania sprawy. Czasem dotarcie do niego zabierało dużo czasu, ale on zawsze tam był.”
Mam wrażenie, że z powieści na powieść polepsza się warsztat Horsta i jego umiejętność budowania napięcia. Oczywiście częściowe rozwiązanie zagadki odkryłam dość wcześnie, ale mimo wszystko pojawił się element zaskoczenia, za co ode mnie ogromny plus. Do tego dochodzi ciekawa analiza społecznych i indywidualnych zachowań. Okazuje się, że praktycznie każdy skrywa mniejsze lub większe tajemnice. Niektóre okazują się naprawdę mroczne…
„Na jednej ze ścian wisiała reprodukcja obrazu o wymiarach niemal metr na dwa metry.[…]Motywem był ciemny krajobraz wsi, która została podpalona nocą, a jej mieszkańców torturowały i zabijały różne postacie nie z tego świata. Hieronim Bosch, przeczytał sygnaturę umieszczoną w prawym rogu.”
„Jedna jedyna” to z jednej strony klasyczny skandynawski kryminał, z drugiej całkiem odmienny, sympatyczny bohater oraz duży nacisk na charakterystykę postaci i miejsc. Dzięki temu wyróżnia się na tle zbliżonych klimatem powieści. Horst, jako były policjant, nie ubarwia nadmiernie rzeczywistości i nie ułatwia śledczym pracy. Jestem ciekawa kolejnych tomów z Wistingiem, szczególnie ze względu na nagłą zmianę w jego życiu osobistym.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Tagged with: Jedna jedyna, Jorn Lier Horst, piłkarka, śledztwo, sport, tajemnice, zaginięcie