127 (27). „Więzień labiryntu” James Dashner
127 (27). „Więzień labiryntu” James Dashner
Wydawnictwo Papierowy Księżyc
421 stron, oprawa miękka
2014
Tak, wiem, że to młodzieżówka, a ja się już do tej grupy wiekowej nie zaliczam, ale lubię czasem sięgnąć po coś „nastoletniego”. Za mną już lektury „Igrzysk śmierci”, „Niezgodnej” i innych podobnych gatunkowo powieści. Nie mogłam więc pominąć „Więźnia Labiryntu”. Przyznam, że (niestety) najpierw obejrzałam film, który zresztą mi się spodobał. Przeszkadzało mi to w lekturze, ponieważ znałam zakończenie..
„Więzień labiryntu” to opowieść o Thomasie – nastoletnim chłopaku, który budzi się z wymazaną pamięcią wewnątrz tajemniczego Labiryntu. Osada zamieszkana przez chłopców rządzi się wieloma surowymi prawami, których trzeba przestrzegać by przetrwać. Kim są twórcy Labiryntu? Czego oczekują od chłopców? Czy istnieje wyjście z tej morderczej pułapki?
Czy James Dasher mnie czymś zaskoczył? Chyba jednak nie… Oczekiwałam czegoś WOW a dostałam historię mocno oczywistą. Główny bohater – oczywiście bardzo wyjątkowy, szczególnie utalentowany. To on ma uratować pozostałych. Bo oni przez dwa lata nic nie wymyślili, a on wie i potrafi wszystko, mimo, że nic nie pamięta.
Autor na potrzeby powieści stworzył szczególną mowę, którą posługują się nastolatkowie. Określenia typu: bóldożercy, sztamak, świeżuch, zawrzyj twarzostan – bardziej mnie rozpraszały i śmieszyły niż wciągały. Trudno też było zrozumieć motywy utworzenia takiego „słownika”. Chyba jednak byłam za stara na tą młodzieżową pozycję.
Według mnie postaci też zostały zbyt płasko i przewidywalnie opisane. Zbyt łatwy był podział na tych „dobrych” i „złych”. Niestety domyślenie się ich losów nie należało do trudnych zadań. Czułam jakiś taki niedosyt, wiele wątków nie zostało wykończonych. Rozumiem fakt, że to początek trylogii. Jednak mimo wszystko, moim zdaniem zabrakło tu czegoś ważnego. Czegoś, co by sprawiło, że nie mogłabym się oderwać.
Książkę przeczytałam dość szybko, ale zdarzyło mi się zawieszać na jakiejś stronie bezmyślnie. Nie miałam parcia na przewracanie kolejnych kartek. Mimo wszystko z pewnością sięgnę po kolejny tom. Jeden powód jest taki, że czeka już na mojej półce 😉 No a po drugie liczę, że jednak coś się w tej historii ruszy, że coś mnie zaskoczy.
Tagged with: James Dashner, labirynt
Ja też oglądałam film i stwierdziłam, że chyba już jestem za stara na takie historie. Pierwszą część obejrzałam z przymrużeniem oka, ale druga już tak mnie zniechęciła, że trzeciej nie obejrzę na pewno. Po książki też nie sięgnę… 😉
Powiem Ci, że film (o dziwo) był lepszy od książki…
Czytając książki czułam się trochę zagubiona. Do dziś brakuje mi rozwiązania niektórych kwestii. Mam nadzieje, że zostały one opisane w Kodzie Gorączki i wreszcie będę mogła uznać moją przygodę z tą serią za zakończoną.