337 (31). „Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami” Dorota Gąsiorowska
337 (31). „Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami” Dorota Gąsiorowska
Wydawnictwo Znak Literanova
525 stron,oprawa miękka
2018
„[…]kiedy delikatne dłonie kilkunastoletniej Lidii niczym ręce czarodziejki dotykały różnokolorowych kaplin, pilśni, wielobarwnych wstążek, koralików i piór do ozdabiania kapeluszy, potrafiły wyczarować modele tak unikatowe, że mogły zadowolić najbardziej wymagające modnisie.”
Atelier z kapeluszami – ile takich miejsc znacie? Ile z nich tętni barwnym życiem? No właśnie, to rzadkość. Już samo umiejscowienie akcji powieści w tak nietypowym miejscu dowodzi oryginalności historii. Bohaterkami są Kamelia i jej babcia Lidia, które w pewnym momencie zaczynają się od siebie oddalać. Co sprawiło, że między kobietami zaczął wyrastać mur najeżony kolczastymi pułapkami? Czy przeszłość, powracająca jak bumerang, zniszczy ich relacje?
„Dziwne zachowanie babci zaczynało ją coraz bardziej irytować. Nie miała wytłumaczenia dla jej nagłych zmian nastroju, przeplatanych melancholią i niekontrolowaną drażliwością, które nie zdarzały się nigdy wcześniej.”
Muszę przyznać, że mnie również irytowało zachowanie starszej z bohaterek. Absolutnie nie potrafiłam jej zrozumieć, a jej postępowanie było dla mnie nielogiczne i momentami dziecinne… Podarowanie broszki wnuczce uruchomiło lawinę zdarzeń prowadzących w przeszłość. Dlatego nie potrafię pojąć, jak Lidia chciała się odciąć od dawnych wydarzeń, naprowadzając jednocześnie Kamelię na ich trop… Moim zdaniem autorka chciała stworzyć gęstą atmosferę tajemnic, jednak ostatecznie wyszło to dość chaotycznie.
„Przyglądała się im obu z oddali. W jakimś sensie obaj byli dla niej ważni. Każdy na inny sposób. Nie rozumiała tych uczuć. Nie rozumiała siebie…”
Poza dramatyczną przeszłością Lidii, w „Dziewczynie ze sklepu z kapeluszami” autorka stworzyła swoisty trójkąt romantyczny. Kamelia znajduje wspólny język z przystojnym dziennikarzem, który pisze artykuł o historii atelier. Jednak w jej otoczeniu pojawia się jeszcze ktoś – również przystojny, zabawny i pomocny. Nie wiem, czy to moje przewrażliwienie, czy celowy zabieg, ale zachowanie Kamelii również mnie irytowało. Ciągłe zmiany nastrojów, chwiejne emocje i sprzeczne sygnały wobec obu mężczyzn zdecydowanie nie wzbudziły mojej sympatii do bohaterki.
„Dwa sekrety, niewygodne ludzkie losy upchnięte do starego kufra zapomnienia, a pomiędzy tym jej babcia. Niczym niemy widz dawnych scen, które, chcąc nie chcąc, zabrała do teraźniejszości.”
Atutem powieści jest zdecydowanie plastyczny język i realistyczne, wręcz drobiazgowe opisy. Dzięki temu czułam się, jakbym wchodziła do książki i widziała opisane miejsca i postaci. Skrzypiące schody na tajemniczy strych, toczące się po ziemi wielobarwne koraliki do kapeluszy czy kłujące w nogi wysokie trawy i pokrzywy – te elementy zdecydowanie trafiły w mój gust. Jednak całość mnie nie przekonała do końca, nie potrafiłam poczuć atmosfery tej historii. Bohaterki książki Doroty Gąsiorowskiej niepomiernie mnie drażniły, miałam ochotę nimi potrząsnąć i postawić do pionu. Brakowało mi momentami logiki w ich postępowaniu, na pierwsze miejsce przebijał się chaos. Nie poczułam „duszy” tej opowieści…
Pamiętajcie, że to moje subiektywne zdanie i Wam zarówno historia jak i styl użyty do jej przedstawienia mogą przypaść do gustu. Jeśli chodzi o bolesne powroty do przeszłości i poruszające moje serce klimaty faworytem dla mnie pozostaje „Na dnie duszy” Anny Sakowicz.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Tagged with: atelier, Babie Lato, Dorota Gąsiorowska, dziewczyna, kapelusz
Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki i żeby wyrobić sobie opinię z pewnością po którąś sięgnę:)
https://slonecznastronazycia.blog/