Wywiad z Agatą Przybyłek, autorką m.in. „Takie rzeczy tylko z mężem”
Wywiad z Agatą Przybyłek, autorką m.in. „Takie rzeczy tylko z mężem”
-
„Takie rzeczy tylko z mężem” to już Twoja czwarta książka. Zdradź proszę ile kolejnych masz już w zanadrzu a ile w planach?Och, wolałabym nie, bo wyda się, że jestem pracoholiczką. Zdradzę tylko, że jest już ich kilkanaście. No i kolejne w głowie, więc na razie mam o czym pisać.
-
W swoich książkach poruszasz tematy, których nie powinnaś znać z osobistego doświadczenia. W „Takich rzeczach..” są to problemy małżeńskie. Czy tematykę podsuwa Ci wykształcenie, zasłyszane historie czy tylko wyobraźnia?Chyba wszystko po trochu. Przede wszystkim staram się pisać o tym, co dzieje się dookoła mnie – o problemach, które są dość powszechne i bliskie wielu kobietom, choć niekoniecznie się o nich mówi. Dzięki wyobraźni mogę dodać do tych obserwacji trochę absurdu, a dzięki studiom realizmu. To taki mój prywatny przepis na tworzenie kolejnych historii.
-
Czy tworząc historię tworzysz research? Sprawdzasz fakty i miejsca, które masz zamiar opisać?Robię to jeżeli osadzam fabułę w konkretnym miejscu i zakładam trzymać się rzeczywistości. Pisząc „Bez ciebie” zwiedzałam na Google Maps Toronto i sporo czytałam o otaczających je miejscach. Podobnie było z zaburzeniami i schorzeniami, które zdecydowałam się opisać, bo o ile na tematy związanych z psychologii mam jakąś tam wiedzę i wystarczy tylko ją zgłębić, w dziedzinie medycyny jestem kompletnym laikiem. Ale to „dokształcanie” się przed pisaniem jest dla mnie wielką frajdą. Cieszę się, że podczas pracy nad każdą kolejną książką uczę się czegoś nowego, choć przyznaję, że czasem jest to wiedza ulotna. Pisząc „Nieszczęścia chodzą stadami” dość sprawnie poruszałam się po Sekretnym Języku Kwiatów, a teraz już prawie nic z niego nie pamiętam…
-
Ostatnio przeczytałam, że bohater Twojej kolejnej książce zaczął żyć własnym życiem. Często Ci się to zdarza? Że historia piszę się sama, wbrew temu, co zaplanowałaś?Ja w ogóle mało planuję, bo wychodzę z założenia, że pisanie ma być dla mnie frajdą. Zawsze przed rozpoczęciem pracy nad książką znam tylko początek i zakończenie, a resztę wypełnia historia, która rozwija się z każdą stroną zaskakując przy tym mnie samą. Poznaję fabułę i moich bohaterów tak samo, jak czytelnik. Na początku wiem tylko jak wyglądają i jak im na imię – są dla mnie wielką niewiadomą, czystą kartką. A potem dowiaduję się o nich coraz więcej i więcej, aż finalnie znam ich jak najbliższych przyjaciół, choć często zupełnie bym się nie spodziewała, że ich losy potoczą się właśnie w taki, nie inny sposób. Ta nieprzewidywalność jest jedną z cech, za które szalenie kocham pisanie.
-
Gdybyś miała wybierać – które swoje książki lubisz bardziej? Te zabawne z serii o Sosenkach, czy przejmujące jak „Bez Ciebie”?Zadajesz bardzo trudne pytania! Lubię je wszystkie, ale na różny sposób, bo są zupełnie inne i różne są ich funkcje. Te zabawne mają poprawiać humor i bawić, a te poważniejsze wywoływać mniej pozytywne emocje i skłaniać do refleksji. Ale żeby nie pozostawić tego pytania bez żadnej konkretnej odpowiedzi, powiem, że „Bez ciebie” dojrzewało w mojej głowie przez kilka lat – to książka, którą nosiłam w sobie najdłużej – więc chyba na tę chwilę jest dla mnie najważniejsza. Najmocniej zżyłam się z bohaterami. Chociaż z drugiej strony, czy przez trzy tomy nie zżyłam się z rodziną Iwonki, a przede wszystkim Halinką? Naprawdę trudne pytania zadajesz!
-
Czy potrafisz pogodzić pisanie własnych książek z recenzowaniem cudzych?Spotkałam się z opiniami, że pisząc swoje książki mam mniejsze prawo do wypowiadania się o utworach innych autorów i prawdę mówiąc nie do końca takie głosy rozumiem. To, że sama piszę w żaden sposób nie zmienia tego, że przede wszystkim jestem czytelniczką. W swoich recenzjach staram się być rzetelna i wkładam w ich pisanie wiele serca. To się nie zmieniło i mam nadzieję, że nigdy nie zmieni. Założyłam bloga o wiele wcześniej, niż wydałam pierwszą książkę i na tę chwilę zamierzam dalej go prowadzić.
-
Jak zmieniło się Twoje postrzeganie autorów, od kiedy trafiłaś do ich grona?Może to nie zabrzmi zbyt optymistycznie, ale odkąd zaczęłam pisać, postać autora spadła z piedestału, na którym zawsze go stawiałam. Kilka dni temu w wymianie zdań z Alkiem Rogozińskim napisałam, że pisarz też człowiek. No i faktycznie tak jest. To nie zwariowani dziwacy błądzący z głową w chmurach i owiani tajemnicą, jak to ich sobie zawsze wyobrażałam, ale tacy sami ludzie, jak inni. Chociaż może nie jestem obiektywna?
-
Jak wydanie książek odmieniło Twoje życie osobiste?Poza tym, że zamęczam wszystkich dookoła tematami związanymi z książkami, to chyba nic się nie zmieniło. Ale mówiąc poważnie, to po prostu jestem szczęśliwsza. To promieniuje na wszystkie dziedziny mojego życia.
-
Czy zdarza Ci się dostawać wiadomości od Czytelników, którzy piszą jak odebrali Twoje książki?Z każdą kolejną książką dostaję takich wiadomości coraz więcej i bardzo mnie to cieszy. Uwielbiam kontakt ze swoimi czytelniczkami, bo to wspaniałe kobiety. Rozmowy z nimi są też dla mnie niesamowitą motywacją. Po premierze „Bez ciebie” dostałam dziesiątki wiadomości od kobiet, które odnalazły w tej książce siebie albo swoje historie, czy nawet po jej lekturze postanowiły zmienić coś w swoim życiu. Prawdę mówiąc zupełnie się tego nie spodziewałam, ale to niesamowite, że literatura jest tak bliska rzeczywistości i poza tym, że jest formą rozrywki, pełni też wiele innych, często ważniejszych funkcji.
-
Czy spotkałaś się z przejawami hejtu? Ostatnio głośne są awantury pomiędzy pisarkami nasyłającymi na siebie swoje fanki by oczernić wzajemnie swoją twórczość. Spotkało Cię kiedyś coś takiego?Myślę, że tego nie da się uniknąć, ale staram się tym nie przejmować. Biorę sobie do serca uargumentowane rady czy sugestie, ale zwykłą złośliwością i rywalizacją nie zawracam sobie głowy. Nie warto.
-
Zuzanna, bohaterka Twojej ostatniej książki, ma bardzo wiele Twoich cech. Zarówno fizycznych jak i psychologicznych. Nie bałaś się tak ujawniać w książce? Ile Agaty jest w Zuzannie?W każdej mojej bohaterce jest wiele mnie, chociaż nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. (śmiech) Ale tak poważnie, to myślę, że nie da się wykreować bohatera w oderwaniu od autora. No chyba, że ma się osobowość wieloraką albo schizofrenię! Moje przyjaciółki po lekturze każdej z moich książek mówią, że w tym i w tym momencie miały wrażenie, że czytają o mnie, a ja wcale temu nie zaprzeczam. Jest w moich książkach trochę prawdziwych historii i moich cech czy przemyśleń. Zarówno w tych wesołych jak i w smutnych.
-
Przez Twoją najnowszą powieść przewija się wielu bohaterów męskich. Różnią się temperamentem, stosunkiem do kobiet i podejściem do życia. A Ty nie piszesz wprost, który z nich jest tym właściwym i najlepszym. Czy wskażesz go w kontynuacji „Takich rzeczy..”?Och, może znowu będziesz miała ochotę przełożyć mnie przez kolano, ale w drugiej części będzie tych mężczyzn jeszcze więcej, a ja nadal nie powiem, który jest tym właściwym! Bo ja w ogóle staram się tych swoich bohaterów nie oceniać, ale zostawiać tę przyjemność czytelniczkom. Sama nie lubię, gdy autor książki narzuca mi w niej swoją ocenę, czy to bohaterów, czy zjawisk, więc staram się tego nie robić. Ale wracając do tematu mężczyzn… Może trzeba by było ich wszystkich złożyć w jedną całość i wtedy powstałby facet idealny? Umówmy się, że zdradzę czym się kierowałam podczas ich kreacji po wydaniu ostatniej części, dobrze? Bo, choć może to zabrzmi górnolotnie, stoi za tym pewna koncepcja psychologiczna i cechy, które posiadają ci kolejni mężczyźni, nie są przypadkowe…
-
Ponieważ jesteś ogromnie zapracowaną osobą życzę Ci dużo spokoju i ładowania baterii. Zdradź jeszcze, jak spędzasz tegoroczne wakacje?Dziękuję bardzo, spokój na pewno się przyda. W tegoroczne wakacje odpoczywam w domu rodzinnym, chociaż nie wiem, czy czytelniczki powinny się z tego cieszyć, bo tutaj ciągle coś się dzieje i mam bardzo mało czasu, żeby pisać. Ale nie można tylko pracować, prawda?Dziękuję za rozmowę i pozdrawiam serdecznie! 🙂
Tagged with: Agata Przybyłek, Bez Ciebie, Sosenki