233 (47). „Matka mojej córki” Magdalena Majcher
233 (47). „Matka mojej córki” Magdalena Majcher
Wydawnictwo Pascal
382 strony, oprawa miękka
2017
„Najbardziej kuriozalny w całej sytuacji był fakt, że Rydlewscy kłócili się o dziecko, którego jeszcze nie było, i tak naprawdę mogło się nigdy nie pojawić, a ich szesnastoletnia córka tuż za ścianą przysłuchiwała się rozmowie, czując się coraz bardziej samotna i nierozumiana.”
Kiedy matkę Niny dopada kryzys wieku średniego i za wszelką cenę postanawia ponownie urodzić dziecko, reszta odsuwa się na dalszy plan. Małgorzata nie interesuje się problemami córki, skupia wyłącznie na staraniach o ciążę ignorując zdanie męża i potrzeby innych. Ogarnięta wręcz obsesją, zainteresowana jedynie sobą kobieta jest w szoku, gdy szesnastolatka wyznaje jej, że zaszła w ciążę. Żadna z nich nie spodziewa się, że od tej pory całkiem odmieni się ich życie…
Nina oddaje córkę do adopcji i wyjeżdża z rodzinnej Czeladzi do Wrocławia. Mija kolejnych szesnaście lat i kobieta robi karierę w bankowości, jednak nie potrafi poukładać swojego życia osobistego. Wspomnienia sprzed lat wciąż ją dręczą i nie pozwalają na ponowną próbę założenia rodziny. Gdy krótko po świętach otrzymuje dramatyczną wiadomość o śmierci ojca, nie waha się tylko wraca do domu by zaopiekować się matką i młodszą siostrą. Wciąż jednak męczą ją kłamstwa i półprawdy, w które się uwikłała. Sytuacji nie poprawia matka Niny, która również ukrywa kolejną tajemnicę.
Magda Majcher po raz kolejny sięga po trudny, kontrowersyjny temat. W „Stanie nie!błogosławionym” był to dramat przyszłych rodziców i widmo genetycznej wady u nienarodzonego dziecka. Tym razem autorka porusza temat nastoletniej ciąży, adopcji oraz ciężki relacji między matką a córką. Całość tworzy skomplikowaną, lecz spójną opowieść, w której wydarzenia są bardzo prawdopodobne a bohaterowie jak najbardziej realistyczni. Nie ma tu tony lukru, są prawdziwe emocje i sytuacje, które komplikują życie na zawsze. Z drugiej strony absolutnie nie ma w „Matce mojej córki” moralizatorstwa ani wskazywania palcem winnych. Jest głęboka analiza psychologiczna postaci i pokazanie jednej z możliwych ścieżek.
„Ekstremalne sytuacje, takie jak nieuleczalna choroba kogoś najbliższego, uświadamiają nam, jak niewiele wiemy o doczesności i jak bezsilni jesteśmy, próbując poznać odpowiedzi na najtrudniejsze z pytań.”
Podoba mi się styl pisania Magdy – rzeczowy a jednocześnie lekki. Zmuszający do skupienia i wartościowania swoich odczuć, a zarazem nie brutalny ani skomplikowany. Zarówno „Stan..” jak i „Matka..” to powieści obyczajowe, łamiące stereotypy tzw. „kobiecej literatury”. Majcher udowadnia, że do dobrej powieści nie trzeba wrzucać uległych kobiet, które marzą tylko o zdobyciu tego Jedynego. Postaci wykreowane przez autorkę nie są czarno białe i przewidywalne. Na pewno nie są idealne i nie musicie ich lubić a nawet rozumieć. Bo prawdziwego życia nie da się zamknąć w złotej klatce i obsypać brokatem…
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Tagged with: adopcja, emocje, kontrowersje, Magdalena Majcher, Matka mojej córki, miłość macierzyńska, nastolatka, relacje matki i córki
Mam nadzieję że trafię na którąś z książek pani Magdy w bibliotece
Trzeba zgłosić zapotrzebowanie, niech zamówią 😀