363 (54). „Hashtag” Remigiusz Mróz
363 (54). „Hashtag” Remigiusz Mróz
Wydawnictwo Czwarta Strona
424 strony, oprawa miękka
2018
„Każda para ma tematy mielizny, które w swoim wieloletnim rejsie ustawicznie omija i robi to niemalże automatycznie. Niemogący mieć dzieci nie rozmawiają o ciążach, zdradzeni o romansach. W naszym wypadku było to niespełnione marzenie Igora.”
Remigiusz Mróz od pewnego czasu jest gorącym tematem czytelniczych dyskusji. Ma ogromną rzeszę fanów, wyznawców jak i zagorzałych przeciwników swojej twórczości, oraz mrozo-ekspansji wydawniczej. Ja nie przeczytałam wszystkich jego powieści, do moich ulubionych należy cykl z Chyłką i „Świt, który nie nadejdzie”, ale na przykład wychwalany „Behawiorysta” nie przypadł mi do gustu. Dlatego, gdy dotarła do mnie tajemnicza przesyłka z fioletową czaszką, a potem sam „Hasztag”, stwierdziłam, że przerwa w lekturze książek Mroza była odpowiednio długa i warto spróbować. Ciężko mi opisać, co za pobojowisko w mojej prywatnej czaszce pozostawiła po sobie ta książka…
„Złośliwi mówili z przekąsem o <<kampanii hasztagowej>>, ale chyba wyłącznie z zazdrości. Po wygranej Obamy każdy zdał sobie sprawę z tego, jak wielką moc potrafi mieć jedno słowo, jeśli jest poprzedzone kratką.”
Najnowsza powieść Mroza skupia się na dwóch podstawowych wątkach: technologicznym i psychologicznym. Ten pierwszy pokazuje, jak uzależnieni i zamknięci w świecie internetu są współcześni ludzie. Ich życie obraca się wokół like’ów, followers’ów, repostów i hashtagów. Właśnie ten ostatni element wykorzystał Mróz w książce poprzez #apsyda którym oznaczone są tweety osób uznawanych za zaginione. Dlaczego właśnie taki znacznik? Jakie jest jego znaczenie, przesłanie? I jaki ma związek z główną bohaterką i narratorką „Hasztagu” – Tesą?
„- Jesteśmy Sherlockiem, on jest naszym Moriartym. My to Mroczny Rycerz, on Joker. My Luke, on Darth Vader.”
Teresa, zwana Tesą, to zakompleksiona, zamknięta w sobie dziewczyna, która od zawsze boryka się z problemem otyłości i dyskomfortu, jaki ona powoduje. Jej życie jest samonakręcającą się spiralą wyrzutów sumienia i ich zagłuszania, wyrzeczeń i obżarstwa, izolacji społecznej i poczuciu samotności. Dlatego gdy dostaje sms z informacją o oczekującej w paczkomacie przesyłce, waha się przed jej odebraniem, bo wyjście na zewnątrz oznacza dla niej opuszczenie azylu i wyjście ze strefy komfortu. W przypływie odwagi rusza po odbiór, a ta decyzja na zawsze zmienia jej życie. Tajemnicza przesyłka jest początkiem jazdy bez trzymanki na karuzeli w szalonym miasteczku złudzeń, kłamstw i iluzji.
„Już dawno doszłam do wniosku, że moje życie opiera się na braku wyboru. w pewnym sensie już na samym jego początku miałam tyle swobody, co mały kundel dany dziecku w prezencie. Podobnie jak ja, nie miał wyboru co do miejsca, w którym się znajdzie, ludzi, którymi będzie otoczony, nie mógł nawet wybrać dla siebie imienia.”
Jak pisałam wyżej, „Hashtag” porusza dwa wątki. Technologiczny już omówiłam, a teraz chciałabym Wam przybliżyć psychologiczne aspekty tej powieści. Autor stworzył bohaterkę pełną sprzeczności, nie wzbudzającą sympatii, a jednocześnie przyciągającą swoją obcesowością i pokręconą psychiką. Po przeczytaniu powieści na myśl przyszło mi tylko jedno określenie: mindfuck… Mróz zrobił mi tą książką sieczkę z mózgu, wielokrotnie zmuszając mnie do klęcia podczas lektury i zastanawiania „co autor miał na myśli”. Początkowo myślałam, że natrzepał błędów w fabule i chyba faktycznie pisze za dużo, bo wszystko mu się pomyliło. A potem wyszło na to, że to ja nic nie wiem i znów zostałam umiejętnie poprowadzona za czubek nosa.
„To przekonanie budują w nas media, niektóre świadomie, inne nie. Dniami, czasami tygodniami, relacjonują głośne przypadki samobójstw. Chłopak dręczony przez rówieśników z powodu orientacji seksualnej. Dziewczyna szykanowana w klasie. Niespełniony, wcześniej nikomu nieznany artysta, który po śmierci z dnia na dzień staje się tym, kim wszyscy inni samobójcy – celebrytą.”
Nie wiem jakim cudem Mróz zmieścił w jednej książce tyle wątków i tematów, z których jeden jest mocniejszy od drugiego. Zaburzenia osobowości, feeddersi, próby samobójcze, głośne sprawy zaginięć, Twitter, romans a nawet wątki parapsychologiczne. Taki mętlik z pewnością nie każdemu się spodoba, można uznać w pewnym momencie, że ilość elementów jest przesadzona i przytłaczająca. Dopiero ostatnie strony „Hasztagu” spajają całość i udowadniają, że wszystkie puzzle są na właściwym miejscu, nawet jeśli złożony z nich obraz różni się od naszej wizji.
„Słyszał pojedyncze słowa, wyimki z tyrady. <<Tłusta pizda>>. <<Dobrze jej tak>>. <<Niech gnije>>. <<Suka musiała tak skończyć>>.”
Mróz nie unika w książce dosadnych, momentami wręcz wulgarnych określeń. Nie szpanuje patetycznym, wygłaskanym stylem. Według mnie można nawet uznać, że celowo szokuje surowością i realizmem opisywanych zdarzeń. Opisy spoconej Tesy obżerającej się bez umiaru z jednej strony mnie zniesmaczały, z drugiej wywoływały chorobliwą fascynację. I właśnie z powodu tego naturalizmu nie wiem, czy książkę Mroza mogę każdemu polecać. Wiem, że dla niektórych próg estetyki został w niej przekroczony i może odstręczać od lektury.
„Platon twierdził, że już kiedyś żyliśmy bez ciał, w prawdziwym świecie, świecie idei. I właśnie poprzez anamnesis, przypominanie sobie,mieliśmy poznawać rzeczywistość.”
Dla mnie „Hasztag” jest książką kompletnie poza schematami, nie wpasowującą się w żaden znany mi styl i typ. Jest mieszanką thrillera, kryminału, powieści psychologicznej, a wręcz psychiatrycznej z domieszką wątków nie do końca realnych. Totalny miszmasz, który wciąga niczym otchłań… Ja osobiście nie potrafiłam się oderwać do ostatniej strony, po której nadal nie pozbierałam szczęki z podłogi. Ogromnie jestem ciekawa, jak Wy odbierzecie „Hasztag”!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Tagged with: czwartastrona, czwartastronakryminału, Hashtag, Remigiusz Mróz
Odmówiłam czytania tej książki, tak jak i całego Mroza – dla zasady. Na początku nawet chciałam przeczytać jakąś książkę tego autora, ale zanim pożyczyłam, zanim się zabrałam to facet napisał trylion następnych i doszłam do wniosku, że to jakaś żenada. To taj jakbym miała nic innego nie robić, tylko Mroza czytać. A nie oszukujmy się, to nie są książki, które trzeba przeczytać przed śmiercią. Najprawdopodobniej są to wciągające czytadła, ale takich jest sporo.
I chyba pisze też pod pseudonimem?
ps. Czekaj na postmana.
Fakt, ja też za nim nie nadążam, ale z tego co wiem, to on część książek wyciąga z szuflady no i jest pisarzem na pełen etat. Niech korzysta, póki jest na fali 😉 Pod pseudonimem też wydał cykl, czytałam pierwszy tom, ale nie przypadł mi do gustu. Zresztą ja niektóre jego książki lubię bardzo, inne średnio, a niektóre wcale. Więc nie jestem jakoś uzależnioną psychofanką Mroza 😀 No i z pewnością nie zaliczam twórczości Mroza do klasyki, ale przy większości miło spędzam czas, jak to przy kryminałach 😉