364 (55). „Sprzedawca marzeń” Richard Paul Evans
364 (55). „Sprzedawca marzeń” Richard Paul Evans
Tł. Hanna de Broekere
Wydawnictwo Znak
318 stron, oprawa miękka
2018
Cykl: Opowieści sprzedawcy marzeń, tom 1
„Zmiana zawsze przychodzi. Nic nie jest bardziej niezmienne od zmiany, tak jak nic nie jest pewniejsze od niepewności.”
To kolejny, tym razem zagraniczny pisarz, z którego twórczością nie miałam do tej pory styczności. „Sprzedawca marzeń” to historia mężczyzny, który tak bardzo chciał uciec od dramatycznej przeszłości, że popadł w kolejną skrajność. Z najpodlejszej nędzy wszedł na szczyt, na którym odkrył, że jest zupełnie sam a droga jaką przeszedł wybrukowana jest cierpieniem i tragediami innych ludzi.
„-[…]Niech pan o tym pamięta, gdy następnym razem będzie pan kogoś okradał z nadziei.”
Evans we wstępie sugeruje, że ta historia jest oparta na faktach i odzwierciedla autentyczne losy biznesmena, który w pogoni za sukcesem zgubił prawdziwą miłość. Ile w tym autentyzmu, a ile imaginacji musicie ocenić sami, chociaż dla mnie książka przypominała momentami przypowieść i miała specyficzny wydźwięk moralno-religijny. Według mnie była czasem zbyt patetyczna i nasuwała mi skojarzenia z książkami Paulo Coehlo w połączeniu ze Sparksem. W trochę słabszej, przekombinowanej wersji.
„Ojciec był religijny na swój własny sposób, stanowił prawo sam dla siebie, wierząc tylko wtedy, kiedy wiara odpowiadała jego potrzebom albo uzasadniała jego zachowanie. Czasami cytował Pismo i jednocześnie mnie bił.”
„Jeśli jest Bóg, to mnie nienawidzi. Od samego początku. To ja go też nienawidzę.”
Bohater powieści jako dziecko przeżył gehennę z okrutnym ojcem, który stosował przemoc wobec żony i dzieci praktycznie każdego dnia. Bieda, ból, odrzucenie od reszty społeczeństwa – to wszystko spaczyło psychikę Charles’a i ubodło tak silnie, że postanowił za wszelką cenę odciąć się. Zmienił nazwisko, wyjechał na drugi koniec Stanów i dzięki odważnym decyzjom i przebojowości stał się milionerem. Tylko gdzieś po drodze zgubił własną duszę…
„- Rezygnacja nie zawsze jest zła. Nie powinniśmy trwać w błędzie tylko dlatego, że po pełnienie go zajęło nam mnóstwo czasu.”
Momentem zwrotnym staje się dzień, w którym do Charles’a dociera zdesperowany ojciec młodego mężczyzny. Oskarża milionera o samobójczą śmierć syna będącą następstwem długów, które wynikły z naciąganych inwestycji James’a. Wstrząśnięty bohater zaczyna uczęszczać na terapię psychologiczną, podczas której opowiada swoje losy cierpliwej terapeutce. Spotkania trwają do kolejnego wyjazdu na cykl warsztatów organizowanych przez firmę James’a. Jednak podróż bohatera nie przebiega dokładnie tak, jak miał to w planach…
„Jest coś niesamowitego w kontakcie z tłumami ludzi.[…] To było uzależniające.[…] Uzależniłem się od uzależniania od siebie innych.”
„Sprzedawca marzeń” to opowieść o granicach, które ludzie przekraczają, by zdobyć więcej, być lepszym, mieć większą władzę. O złudnej wizji „lepszego życia” i poszukiwaniu prawdziwej tożsamości. A także o tym, że w życiu każdego człowieka przychodzi moment, w którym trzeba podjąć właściwą decyzję.
„- Nie ma Boga, jestem ja.”
Ta powieść-przypowieść z jednej strony jest dość lekką i mało wymagającą lekturą, a z drugiej porusza wiele trudnych tematów takich jak przemoc domowa, nierówności społeczne czy dyskryminacja. Nie jest to dla mnie książka porywająca, taka od której nie mogłabym się oderwać, raczej przewidywalna i z dość prostą fabułą. Jednak jako przerywnik pomiędzy cięższymi lekturami nadaje się całkiem dobrze.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Tagged with: Charles James, egoizm, Jessie James, Richard Paul Evans, Route 66, Sprzedawca marzeń, USA, wspomnienia