377(68).„Wiedźmy na gigancie” Małgorzata J.Kursa

377 (68).„Wiedźmy na gigancie” Małgorzata J.Kursa

Wydawnictwo Lucky

320 stron, oprawa miękka

2018

„Adam Grandzik – czterdziestokilkuletni autor humorystycznych kryminałów, narcyz o mentalności nastolatka[…]”

Książka Małgorzaty Kursy zaczyna się wstępem, w którym autorka zaznacza, że całość fabuły to fikcja inspirowana niesnaskami w środowisku literackim. I podkreśla, że absolutnie żadna z postaci nie jest odzwierciedleniem realnego twórcy. Niestety, dla osoby, która w światku pisarskim się obraca odtworzenie pierwowzorów przynajmniej kilku bohaterów nie nastręcza najmniejszych trudności. Ja poszłam krok dalej i rozpoznałam praktycznie wszystkich. Wskazówkami są wydarzenia i „aferki” w jakich dane osoby brały udział narażając się między innymi twórczyniom portalu, w którym jedną z redaktorek jest Kursa. Nazwiska stworzono na bazie kalamburów ale rozpoznanie w Gałązce Witkiewicz a w Kapuścińskiej Głąb naprawdę nie nastręcza problemów…

[Dla zainteresowanych – na końcu recenzji znajdziecie mój „słowniczek postaci”. Subiektywny, więc możecie się z nim oczywiście nie zgodzić.]

„– To z Rewersu. Bartuś wysłał. Na pewno w środku jest książka i dodatkowe atrakcje.[…] Do dziś wyskubuję to choolerne confetti z ulubionej koszuli. Nie zamierzam sprawdzać na sobie kolejnych promocyjnych pomysłów Bartusia.”

Osią akcji „Wiedźm na gigancie” jest konflikt pomiędzy redaktorkami z agencji literackiej Tercet a świeżo upieczonym pisarzem. Jego rozbuchane ego i niezbyt moralne pomysły na autopromocję wywołują ostrą reakcję wiedźm. Kobiety są znane w środowisku i niezbyt lubiane ze względu na bezwzględne opinie. Niejeden pisarz ucieszyłby się z ich zniknięcia ze sceny…

Pomysł na fabułę oraz kreacje głównych bohaterek są ciekawe. Szkoda, że w zalewie pisarskich złośliwostek umknął bardzo ciekawy wątek antologii tworzonej dla zwierzaków ze schroniska. Napoczęty, mógł być świetnym i do tego ważnym społecznie motywem, a po prostu zniknął. Z postaci pierwszoplanowych polubiłam zdecydowanie „sekretarka” – byłego policjanta, który w całym tym krzyczącym chaosie sprawił najbardziej stabilne wrażenie.

No i czytając przygotujcie się na burczenie w brzuchu, bo jedzenie, gotowanie i pieczenie to ponad połowa treści 😉

„No dobra, gnój był młodszy od niego, przystojny (a, niech mu będzie), w tych swoich garniturkach wyglądał, jakby przed chwilą zlazł z okładki jakiegoś żurnala, miał na koncie kupę bestsellerów. Ale na miłość boską był prawnikiem! Jaka normalna istota ludzka może zbzikować na punkcie prawnika?!”

Książka Małgorzaty Kursy to świetna komedia. Naprawdę zabawne postaci i prześmieszne gagi. Wychwalałabym ją pod niebiosa ( i dla „zwykłych” czytaczy będę to robić), gdyby nie pewien szczegół. Upieranie się przez autorkę, że stworzone przez nią postaci to czysta „fikcja literacka”. Niestety nie ja jedna odnalazłam w bohaterach „Wiedźm na gigancie” złośliwe karykatury wielu polskich pisarzy. Gdyby Kursa faktycznie jedynie inspirowała się faktami i autorami,mogła stworzyć zlepki ich osobowości. Jednak jeśli przedstawia Arkadiusza Zimnego, prawnika będącego autorem kryminałów, noszącego garnitury to sorry ale tego już nie można nazwać „luźną inspiracją”…

„Wiedźmy na gigancie” w założeniu autorki miały być satyrycznym ukazaniem bagienka, jakim de facto jest świat polskich pisarzy i blogerów. Ja nie mam zamiaru temu zaprzeczać, bo doskonale wiem, żew tym środowisku funcjonują kółka wzajemnej adoracji, wojny podjazdowe i mniej lub bardziej perfidne akcje mające podnieść notowania danego twórcy przy jednoczesnym zmieszaniu z błotem konkrencji. Jednak ta książka nie jest absolutnie niczym lepszym. Moim osobistym zdaniem to wiadro pomyj wylane na pisarzy, blogerów a nawet pracowników wydawnictw, które w jakiś sposób naraziły się „wiedźmom” z portalu Książka zamiast Kwiatka.

„– Wiesz, zanim zaczęłam tu pracować, zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten autorski światek – w głosie Idy dźwięczało coś, jakby rozżalenie. – A teraz patrz zza kulis i wcale i nie podoba mi się to, co widzę.”

Mi również ten światek nie podoba się tak, jak sądziłam zaczynając przygodę z blogowaniem. Ale poznałam tutaj wiele wartościowych osób i wkładanie wszystkich do jednego wora mnie mierzi. Kursa przekroczyła granicę dobrego smaku docinając pisarkom z powodu ich wyglądu (słynna już w internetach orka), poniżając konkretne blogerki (tak, Dzidzia Ciepła to słaby kamuflaż). Jest tu też dokopywanie początkującym autorom,którzy według Małgorzaty Kursy są słabi i muszą jechać na popularności innych. Pewnie w niektórych przypadkach tak jest, nie przeczę, ale o tym co jest słabą literaturą i tak definitywnie rozstrzygają czytelnicy. To, co w założeniu miało być zabawne, dla mnie osobiście zrobiło się smutne. Ilość jadu, jaka wylała się w tej książce,przekroczyła moje umiejętności przyswajania.

„Cztery upiorzyce, cholernie pracowite, rzetelne w tym, co robią, bezlitosne dla wszelkiej maści grafomanów. Mają nzika na punkcie lojalności i uczciwości. Jeśli idą na wojnę, to pod własnymi nazwiskami i walą w cel bez miłosierdzia.”

Mam wrażenie, że „Wiedźmy na gigancie” są elementem właśnie takiej wojny. Podjazdowej, bez jeńców. Ilość szpil wbitych polskim pisarzom przypomina naszpikowane laleczki voodoo. I, wbrew niektórym sugestiom, moja opinia nie zależy od sympatii i antypatii z niektórymi pisarzami. Bo ja też mam za złe co poniektórym oszustwa i gierki. Ale jeśli piszę coś, to nie zapieram się potem w żywe oczy, że to nie o tej osobie i że wszyscy się mylą.

No i na zakończenie mój „słownik postaci”:

Cztery wiedźmy z agencji to redaktorki portalu Książka zamiast Kwiatka.

Majka Potoczek – Grażyna S. (nazwisko wyedytowane na prośbę redaktorki)

Anka Klejnik – Anna Klejzerowicz

Gośka Knypek – Małgorzata Kursa

Ida Złotowska – Iga F. (nazwisko wyedytowane na prośbę redaktorki)

Pisarze:

Marietta Gałązka – Magdalena Witkiewicz

Pola Płużewska – Natasza Socha

Anita Bez – Liliana Fabisińska

Alicja Czarnecka – Olga Rudnicka

Danuta Dorsz-Szczypińska – Dorota Schrammek

Bożena Gniewko – Iwona Banach

Laura Kapuścińska – Beata Głąb

Adam Grandzik – Alek Rogoziński

Arkadiusz Zimny – Remigiusz Mróz

Miranda Kniaź – Marta Grzebuła

Karolina Wojażyk – Karolina Wilczyńska

Afrodyta Borowska – Ałbena Grabowska

Jest też blogerka Magda Z., pani z wydawnictwa Replika (u Kursy Reprint) no i Manuela będąca połączeniem Pawła z bloga Take my cake i czytelniczki Alka.

P.S. Jak pisałam wcześniej, to moje prywatne „odszyfrowanie” nazwisk. Jeśli ktoś ma inne zdanie, nie będę mu go odbierać.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję

Tagged with: , , , , , , , ,

5 comments

  • Marysia K

    Dzieki za słowniczek 🙂 ja książkę odebrałam jako lekką komedię, ale zdaję sobie sprawę że słowo „inspiracja” w odniesieniu do fabuły jest dość łagodnym słowem

    Reply to Marysia K
  • Marta

    a czy postać Bartusia, o którym cytat tu zamieszczasz, nie przypomina Ci kogoś?
    chcę tę książkę przeczytać, bo wciskanie czytelnikom kitu, że to luźna interpretacja i żadna z postaci nie istnieje to bujda na resorach… nie dziwię się, że Autorkom opisanym to się nie spodobało, a wiesz co jest najgorsze? niektórzy nie widzą w tym problemu i uważają, że opisane osoby przesadzają…

    Reply to Marta
  • Aneta S.

    Nie czytając jeszcze książki i słownika w bardzo łatwy sposób rozszyfrowałam o kogo chodzi. Zobaczymy.

    Reply to Aneta S.
  • Monika W.

    Wczoraj wzięłam ją do ręki i po 70 stronach odpadłam. Myślałam, że dam radę. Niestety. Wiadro niepotrzebnie wylanych pomyj. Mam nadzieje, że komuś ono pomogło podnieść swoje ego. Nie wiem czy to miała być komedia, czy kryminał. W każdym bądź razie strasznie „niesmaczna” .

    Reply to Monika W.

Comments & Reviews

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*