406 (1). „Kiedy znów zaświeci słońce”Marlena Rytel – PATRONAT! PRZEDPREMIEROWO!
406 (1). „Kiedy znów zaświeci słońce”Marlena Rytel
Wydawnictwo Novae Res
306 stron, oprawa miękka
2019
„Nie należy wiązać się z nikim z powodu pustki w życiu. Z powodu samotności. Samotność to najgorszy doradca.”
Sięgając po tę książkę nie wiedziałam ani trochę, czego mogę się spodziewać. Marlenę Rytel kojarzyłam jako autorkę książek dla dzieci, ale ich również nie miałam okazji czytać, więc nie znałam jej stylu. Ta „randka w ciemno” okazała się tak udana, że gdyby nie moja orientacja i stan rodzinny, poprosiłabym Marlenę Rytel o rękę! 😉
„Sądziła, że jeśli pomoże wypić Zdzisiowi cały alkohol, jaki posiadał, wtedy on wypije mniej. Ot, logika osoby współuzależnionej.”
Ta książka mną wstrząsnęła, i to bardzo. Autorka nie bawi się z czytelnikiem w ciuciubabki i słodkie zaczepki, tylko uderza od razu „z grubej rury”. Alkoholizm, przemoc, upodlenie i śmierć — mocne tematy jak na debiut obyczajowy. Nie każdemu ta książka przypadnie do gustu, bo zbyt wiele obnaża, nie przykrywając rzeczywistości różową firanką.
” — Całymi dniami siedzisz w domu, nic nie robisz i jednej szklanki nie możesz umyc?! – grzmiał. – A te zabawki to mam do kosza wypierdolić?! Co one robią w kuchni?! Za mało miejsca w tym domu?! Może pałac kupię?!”
Początkowo sądziłam, że mam w rękach zbiór opowiadań. Wcale mi ten fakt nie przeszkadzał, bo każda z histori jest na wysokim poziomie a jej bohaterowie wzbudzają ogromne emocje. Książka jest podzielona na dwie części i dopiero w tej drugiej Rytel zaczęła łączyć wątki w jedną, niesamowicie rozbudowaną opowieść. Wybór jednej osoby determinował losy wielu innych, a konsekwencje podejmowanych decyzji były długofalowe i dotykały niejednego bohatera.
„Jeden łyk, drugi, trzeci… Butelka, dwie, trzy… Piłam i płakałam. Płakałam i piłam.”
Te wszystkie historie, opowiedziane przez autorkę w „Kiedy znów zaświeci słońce” są niesamowite głównie przez swój realizm. Nie ma chyba nikogo, kto nie miałby w rodzinie lub wśród znajomych osoby pijącej „zbyt wiele”, albo żony, która nie ma gdzie uciec przed domowym tyranem. Kiedy jedno piwo po pracy zamienia się w alkoholowy ciąg, z którego droga prowadzi tylko w dół równi pochyłej? Marlena Rytel przedstawia osoby skrajnie różne — i te wywodzące się z typowo patologicznego środowiska i te „z dobrych domów”, mężczyźni i kobiety, starzy i młodzi, samotnicy i posiadacze rodzin. Nie ma jednej definicji ani jedynej słusznej drogi wyjścia.
„Kobiety zbyt często litowały się nad takimi pożal się Boże tatusiami, którzy ani myśleli łożyć na rodzinę, zostawiając wszystko na ich głowie, a sami w tym czasie świetnie się bawili lub realizowali życiowe ambicje i plany.”
Marlena Rytel każdemu ze swoich bohaterów rzuca kłody pod nogi, a potem je jeszcze nabija gwoździami. Gdzieś tam dla wybranych zapala maleńkie światełko nadziei, ale na tyle wątłe, że może je zdmuchnąć byle powiew. By je uratować potrzeba nie lada szczęścia i wysiłku. Wśród bohaterów „Kiedy znów zaświeci słońce” są tacy, którzy z całych sił walczą o swoje szczęście i tacy, dla których najmniejsza porażka jest końcem świata.
„Jakie jeszcze niespodzianki szykuje dla niej przeznaczenie? Czy w końcu nad jej głową zaświeci słońce?”
W tej książce Rytel nie piętnuje nałogu jako takiego. Nie skazuje alkoholików na przegraną i wykluczenie. Pokazuje, że każdy jest kowalem swojego losu i chociaż czasem do otrzeźwienia potrzebny jest kubeł lodowatej wody, to nie ma drogi bez wyjścia. Czasem jednak nie wystarczą same chęci, potrzebna jest interwencja z zewnątrz i w porę wyciągnięta pomocna dłoń.
„Wiecie, jakie to uczucie tulić w ramionach kogoś, kogo kochasz najbardziej na świecie, wiedząc, że odchodzi?”
Powieść Marleny Rytel wzbudziła we mnie ogromne emocje — od obrzydzenia, przez niechęć, gniew aż po strach i ogromny smutek. Podziwiam autorkę, ponieważ przy takiej ilości bohaterów, każdego stworzyła i indywidualnie, nie są to postaci „na jedno kopyto”. Jedne wzbudziły moją sympatię, czy współczucie, inne zirytowały swoim postępowaniem a niektóre zasmuciły swą bezsilnością. Ale wobec żadnej nie potrafiłam przejść obojętnie a historie ich życia czytałam z wypiekami na twarzy. Nie obyło się też bez łez, bo nie dla każdego autorka przygotowała happy end…
„Człowiek to tak skomplikowana istota, że – nawet wbrew sobie – o wiele bardziej utrwali w pamięci zło, jakiego doświadczył w życiu, aniżeli dobro.”
Ta książka jest idealnym przykładem na to, jak powinna wyglądać prawdziwa literatura obyczajowa. Rzetelna, życiowa i w doskonałym stylu. Przedstawiająca aktualną tematykę i z perfekcyjnie wykreowanymi bohaterami oraz świetnie poprowadzoną fabułą. Zaskakująca, wstrząsająca i pozostająca w pamięci. Nie zalewająca czytelnika litrami lukru i miałkimi opowiastkami o głupiutkich kobietkach i bogatych playboyach. I niosąca ważne przesłanie zamiast oklepanych złotych myśli. Ta powieść łączy w sobie cechy reportażu, powieści autobiograficznej, swoistego pamiętnika i powieści psychologicznej. Marlena Rytel zmiksowała kilka gatunków i stworzyła coś niezwykłego, niespotykanego do tej pory w polskiej literaturze obyczajowej. W moim subiektywnym odczuciu stanęła na podium współczesnej literatury i mam nadzieję, że jej kolejne książki umocnią tę pozycję.
„Żadna z osób krytykujących ofiary przemocy domowej nie ada sobie pytania: co ja mogę zrobić, jak pomóc w zatrzymaniu przemocy? Żadna z tych osób nie zada sobie pytania: czy ta kobieta, mająca dzieci, ma dokąd odejść? czy ma za co żyć?”
Z wielką dumą podjęłam się patronatu nad „Kiedy znów zaświeci słońce” i szczerze zachęcam Was do lektury. Marlena Rytel jest niesamowicie skromną osobą i jestem pewna, że zrobicie jej ogromną przyjemność sięgając po tę powieść i dzieląc się wrażeniami. Ja ze swojej strony gwarantuję Wam niezapomniane przeżycia i wstrząs czytelniczy. Z wielką niecierpliwością czekam na Wasze opinie!
Książka ukazała się nakładem
Tagged with: alkohol, alkoholizm, Kiedy znów zaświeci słońce, Marlena Rytel, patologia, przemoc, przemoc domowa, wielowątkowość