438 (33). „Pewnej zimy nad morzem” Iwona Banach
438 (33). „Pewnej zimy nad morzem” Iwona Banach
Wydawnictwo Lucky
320 stron, oprawa miękka
2019
Najczęściej chodziło o zamożnych ludzi z dużych miast, którzy wciąż się głupio uśmiechali, jakby byli na dopalaczach, pieprzyli coś o szumie morza i o dobrej energii, prowadzili zdrowy tryb życia i psuli rynek.
Po przeczytaniu „Czarciego kręgu” Iwony Banach długo walczyłam z bólem szczęki, która przez mój niekontrolowany rechot prawie wypadła z zawiasów. Potem trafiłam na jej stronę autorską oraz blog ZASTRONIEC, na którym pisarka publikuje recenzje przeczytanych książek, ale także ironiczno- satyryczne felietony, w których podsumowuje podpatrzone w życiu i internecie wydarzenia i zachowania. Iwona Banach ma cięte pióro (klawiaturę?) i spory zmysł obserwacyjny, które z wielkim powodzeniem wykorzystała także w najnowszej powieści. „Pewnej zimy nad morzem” to komedia kryminalno-obyczajowa, w której napiętnowano takie przywary jak uzależnienie od Instagrama, podążanie za kontrowersyjnymi aferami, czy zamiłowanie do plotek…
– W pogotowiu mordują ludzi. A potem ich klonują. Szczepionkami – wysyczała[…].
Małe nadmorskie miasteczko w środku zimy staje się areną niewiarygodnych zdarzeń. Na świąteczno-sylwestrowe ferie do pensjonatu zjeżdża z całej Polski grupa bardzo nietypowych „koleżanek”, które noszą dość nietypowe przydomki: Satania, Demonovlogia, PrzerażAnna, DeMonika… Na dodatek jedna z mieszkanek miasteczka niechcący „wywołuje” demona umarnika, o którym krążą straszne legendy. Do sfiksowanej na punkcie kotów i paramedycyny ciotki niezapowiedzianie wpada paskudna siostrzenica, dybiąca na spadek. Taka kumulacja wariatów może się skończyć tylko jednym – trupem. A może nawet dwoma… Tylko kto kogo zabił i dlaczego? Śledztwem zarządza misiowaty, przystojny policjant, będący synem „wywoływaczki demonów”, a pomaga mu córka właścicielki pensjonatu. Marek i Majka błądzą wśród zaskakujących tropów i trupów, na głowy włażą im upiorne koty, a demoniczne pannice motają się w zeznaniach. Prawdziwa komedia pomyłek i zmyłek!
Wszyscy twierdzili, że książki są dobrym prezentem, ale Julita w to wątpiła. Bo co takiego można zrobić z książką? Chyba tylko postawić na półce, żeby zaraz koty obsikały.
„Pewnej zimy nad morzem” można czytać zimą, latem i w ogóle o dowolnej porze roku, dnia czy nocy. Gwarantuję Wam jedno – czytanie w miejscach publicznych grozi zamotaniem w kaftan bezpieczeństwa 😉 Autorka bardzo trafnie, z poczuciem humoru i bez owijania w bawełnę wytyka społeczne bolączki i naśmiewa się z aktualnych „trendów”. Obrywa się antyszczepionkowcom, grupom facebookowym, pisarkom-celebrytkom 😉 Ja osobiście miałam ubaw po pachy, chociaż pewnie nie każdy polubi taki styl i dosadność. Dla mnie to ogromne atuty, za które cenię zarówno książki jak i wpisy na blogu Iwony Banach.
W internecie ludzie nie mówią o sobie wszystkiego, w życiu raczej też nie, może nawet tym bardziej nie, ale w życiu jednak trudniej ukryć żonę stojącą z wałkiem nad głową, płacz trójki dzieci za ścianą albo fakt, że ostatnio kąpałeś się dwa miesiące temu.
Wielokrotnie już pisałam, że dla mnie w komedii kryminalnej ważne są oba elementy, czyli humor i zbrodnia. Tutaj nie mam się absolutnie do czego przyczepić. O żartach i gagach już pisałam, a jeśli dodacie do tego zawiłą intrygę kryminalną i totalne zaskoczenie na koniec to macie hit. Obstawiałam różne scenariusze, byłam już blisko rozwiązania, ale jednak Iwonie Banach udało się mnie wykiwać i dać prztyczka w nos. Czapki z głów i ukłon po samą ziemię!
Wyraz jej oczu dużo mówił i wiele obiecywał, a to, co obiecywał, oscylowało między „utnę ci to i owo, idę ostrzyć nóż” a „siekiera też wchodzi w rachubę”.
W książce „Pewnej zimy nad morzem” znajdziecie humor ostry niczym nóż z okładki, momentami absurdalne, karykaturalne sytuacje i celne uwagi o współczesnym „internetowym” społeczeństwie. Urzekła mnie pani Dziubowa – fanatyczna wyznawczyni wszelakich teorii spiskowych oraz telewizyjnych prawd, posia.daczka rozpieszczonych kocich bestii. To zbieranina cech charakteru, które wyolbrzymione i podkoloryzowane tworzą gargantuiczną mocherową psychopatkę. Ale jakże zabawną 😉
– Barszcz ala „krew umarnika”, schabowy ala demoniczny kochanek…
Nadmorski pensjonat jest z gatunku tych, do których nigdy nie chciałabym trafić. Ciasnota, byle jakie posiłki, wątpliwe „atrakcje” ukryte za promocjami i regionalizmami. Właścicielka nastawiona na zdzieranie z urlopowiczów i wyzysk taniej siły roboczej w postaci córki. Taka małomiasteczkowa rzeczywistość, w której każdy zna każdego i wie jak mu dokuczyć, a każda inność jest piętnowana. To takie kropelki goryczy ukryte sprytnie przez autorkę w słodko-lepkiej komedii.
Snobizm to taka pozłota, która przetarta ściereczką z alkoholem szybko ukazuje słomę w butach i plebejskie zamiłowania.
Jeśli, podobnie jak ja, macie specyficzne poczucie humoru, lubicie kryminalne zagadki i satyryczne gagi – koniecznie sięgnijcie po „Pewnej zimy nad morzem”. Arcyzabawna, najeżona szpilkami jak leśny jeż i wywołująca rechot z gilami po pas 😉 Gorąco polecam i daję sobie rękę i głowę uciąć, że będziecie się chichrać! A po próbki humoru autorki zapraszam na jej stronę 😉
Książka ukazała się nakładem
Tagged with: boże narodzenie, demon, Iwona Banach, miasteczko, morze, Pewnej zimy nad morzem, umarnik
Rechot z gilami po pas mnie przekonał
Świetna recenzja