Idę jak burza — wywiad z T.S. Tomsonem, autorem „Próby sił”
Ciężka praca i marketing.
„Próba sił” to Twój debiut, którym z przytupem wchodzisz na rynek polskiej grozy. Jak długo powstawała ta powieść i na jakie trudności natknąłeś się przed jej wydaniem?
Od napisania pierwszej linijki, moja debiutancka powieść powstawała ponad siedem lat, ale było to spowodowane pięcioletnią przerwą.
Co do trudności jakie mnie napotkały, cóż, chyba najwięcej problemów miałem z obawami, które wypełniały mój umysł. W pewnym momencie, gdy kończyłem książkę, zacząłem czytać w internecie o właśnie trudach wydawniczych. Trafiałem na jakieś blogi pisarskie, które straszyły zewsząd wieszcząc debiutancką klęskę każdemu, kto zechce spróbować swoich sił w literackim świecie. Przejąłem się tym do tego stopnia, że ogromny entuzjazm przerodził się w zwątpienie. Nawet przez chwile straciłem całą ochotę na pisanie. Wtedy właśnie postanowiłem absolutnie nic nie czytać na ten temat, tylko robić swoje. I wcale tak źle nie było.
Czy wydanie pod pseudonimem to zabieg marketingowy? Obco brzmiące nazwiska są lepiej przyjmowane przez czytelników? Czy to chęć ukrycia części prywatności?
Nie chciałem publikować pod swoim nazwiskiem nie z powodu ukrycia prywatności. Nie chodziło też o jakiś wstyd. Nawet gdybym był wtedy pewny, że moja książka przyjmie się tak dobrze i tak zdecydowałbym się na pseudonim. Po pierwsze dlatego, że mam nadzieję, iż kiedyś moja powieść wyjdzie poza nasz rodzimy rynek. Po drugie, podoba mi się bardziej ta nazwa. Po trzecie, to nie do końca jakiś całkowicie odrealniony pseudonim. T.S to moje inicjały a Tomson to ksywka nadana mi przez bliskie osoby.
Amerykański sen grozy.
Akcja Twojej powieści osadzona jest w Stanach Zjednoczonych, skąd ten kierunek? Czemu nie polskie realia?
Nie potrafię sobie wyobrazić strasznych historii, które dzieją się w Polsce. Wiem, że to dziwne, ale chyba przesiąkłem zagraniczną grozą. Kinem, literaturą. Zresztą w moich książkach nie jest istotne tak bardzo miejsce akcji. Skupiam się na innych elementach. Równie dobrze nie musiałbym w ogóle osadzać konkretnie miejsca akcji a i tak mógłbym z powodzeniem tworzyć historie. Nawet przeszedł mi taki pomysł przez głowę przy drugiej książce, ale jednak postawiłem na Baltimore.
Dzieci, latarnia i duma.
Jedną z istotnych postaci w „Próbie sił” jest mała dziewczynka. Czy tworząc tę bohaterkę inspirowałeś się po części swoją córką?
Po części tak.
Które fragmenty powieści napawają Cię dumą, a przy których czujesz niedosyt?
Jest kilka scen, które zgodnie chwalą niemal wszyscy więc to moja duma. Czuję jednak niedosyt przy kilku innych kwestiach. Najbardziej jestem na siebie zły za to, że sam nie zająłem się całościową korektą. Było to spowodowane tym, że pisałem książkę tak długo, iż w pewnym momencie poczułem przesyt. Byłem zmęczony. Stwierdziłem, że korektę zrobi wydawnictwo, ale to był błąd, powinienem sam nad tym przysiąść. Wydawnictwo już pochyliło się nad tekstem drugi raz i sam również się tym zajmę po skończeniu drugiej książki, tak, by „Próba sił” była dopracowana i dopięta na ostatni guzik.
Skąd pomysł na Migotkę?
Ona się sama pojawiła w mojej głowie!:) Nie miałem konkretnej inspiracji, ale to jedna z tych rzeczy, która napawa mnie dumą i cieszę się, że ta latarnia pojawiła się w mojej głowie. Myślę, że na świecie jest pełno takich Migotek i widziałem, że sama natknęłaś się na jedną
Każdy karmi swojego wilka.
Czy według Ciebie walka dobra ze złem rozgrywa się za naszym pośrednictwem? Czy jesteśmy marionetkami w nadprzyrodzonym teatrze?
Fajne pytanie. Właśnie na takie próbowałem odpowiedzieć sobie w swojej książce. Myślę, że z pewnością sami toczymy ze sobą codzienną walkę. Chyba życie jest taką właśnie walką samą w sobie. Fajny jest ten cytat z wilkami, które są w nas. Złym i dobrym, a wygrywa ten, którego bardziej karmimy. Dużo w tym prawdy. Natomiast wiem też, że czasami nie mamy wpływu na nieszczęścia, jakie nas dotykają. Mam szacunek dla ludzi, którzy mimo wielu przeciwności losu wciąż starają się nieść światło innym. To największa sztuka, cierpieć, a mimo to nieść miłość i pomoc innym.
Czy któraś z postaci ma Twoje cechy, lub część Twojego doświadczenia?
King powiedział, że każda z postaci, które tworzymy, ma trochę z nas. I tak z pewnością jest i u mnie. W mojej kolejnej książce jest już jeden główny bohater i on ma już więcej rzeczy wspólnych ze mną.
Czy jesteś przesądny? Wierzysz w znaki z nieba (lub piekła) albo w przeznaczenie?
Nie jestem przesądny. Nie wierzę w tarota, w układy gwiazd ani w horoskopy. Nie wierzę w pecha w piątki trzynastego itd. Co do przeznaczenia, to dosyć szeroki temat. Czasami się nad tym zastanawiam. No bo z jednej strony wierzę, że jesteśmy kowalami swojego losu i jesteśmy wolni. Z drugiej, że to wszystko jest po coś i że pewne zdarzenia nas kształtują. Czy jednak są one przypadkiem? Cholera, to naprawdę ciężki temat
Pogoda ducha i lęk.
Gdybyś miał wymienić pięć literackich inspiracji, to byłyby to…?
Stephen King, Jack Ketchum, Dean Koontz, George RR Martin, J.K. Rowling.
Czy tworząc mroczne, brutalne historie, potrafisz zachować pogodę ducha?
No pewnie, że tak. Pisząc je, czasami się boję, ale to kiedy jestem w tym świecie. Gdy z niego wychodzę, jestem na powrót szczęśliwym człowiekiem
Czego najbardziej się boisz? Czy jest coś, co spędza Ci sen z powiek?
Tak, strata moich bliskich. To jedyna rzecz, jakiej się boję i staram się o tym nie myśleć. Czasami jednak te myśli mnie nachodzą niespodziewanie i wtedy muszę się czymś zająć, bo nie zasnę.
Plany bliskie i dalekie.
Jakie są Twoje kolejne plany wydawnicze? Czy kolejna historia się tworzy, czeka na publikację, czy dopiero zbierasz materiały i inspiracje?
Zaraz jak skończę udzielać tego ciekawego wywiadu, lecę kończyć moją drugą książkę. Zostało mi może pięć rozdziałów, także całkiem możliwe, że skończę dzisiaj. Mam już dziesięć rozdziałów trzeciej książki. Teraz idę jak burza, dzięki motywacji, jaką dali mi czytelnicy po „Próbie sił”.
Tagged with: marketing, Migotka, Pisarz, praca twórcza, Próba sił, pseudonim, strach, T.S. Tomson, trudności, warsztat pracy