WYWIAD – Bartłomiej Trokowicz, autor opowieści „Pan Misio”
WYWIAD – Bartłomiej Trokowicz
1. „Pan Misio” to Twój debiut, jak długo trwało jego tworzenie i droga do wydania?
Napisanie pierwszych trzech rozdziałów zajęło miesiąc, później były dwa lata przerwy, a później znowu miesiąc na dokończenie całości. Pierwsza faza powstawała kompletnie bez planu. Jako zasadę przyjąłem, że skoro sam nie wiem co będzie dalej, to czytelnik też może mieć kłopot aby się domyślić. Ponadto przy takiej metodzie dochodzi autorowi przyjemność z dowiadywania się „co będzie dalej”. Ostatnie dwa rozdziały były jednak zaplanowane już w chwili, kiedy je zaczynałem pisać. To było konieczne, żeby pozbierać wszystkie wątki i zakończyć całość w spójny sposób. Bez planowania nie byłoby to możliwe. O drodze do wydania nie chcę opowiadać, bo naprawdę nie ma o czym. Nie jestem osobą, która szczególnie umie walczyć o swoje, zdałem się więc tutaj na szczęśliwy traf.
-
Czy planujesz papierową wersję?
Papierowa wersja ukaże się w październiku. Chociaż mówienie o planowaniu z mojej strony to naginanie faktów. Debiutant nie ma w tej sprawie za wiele do powiedzenia.
-
Co oznacza podtytuł „Czy lisy śnią o gadających kurach”?
Podtytuł jest w oczywisty sposób nawiązaniem do oryginalnego tytułu książki P.K.Dicka „Czy androidy śnią o elektronicznych owcach”. W Polsce książkę wydano pod tytułem „Blade runer”, który to tytuł pochodzi z ekranizacji. Dlaczego taki tytuł? Tak naprawdę dlatego, że wydał mi się intrygującym uzupełnieniem dla nieco infantylnie brzmiącego „Pan Misio”. To takie mrugnięcie okiem, którym próbuję dać znać czytelnikowi, że wcale tak infantylnie nie będzie. Ponadto Lis jest pozbawionym empatii egoistą, podobnie jak Dickowskie androidy.
-
Według dopisku na okładce jest to książka „Dla dzieci i dorosłych”. Kto ma być głównym odbiorcą? Jednak bardziej dzieci czy dorośli?
Jednak bardziej dorośli. Chociaż na użytek tego twierdzenia za dorosłego uznałbym każdego, kto przekroczył dziesiąty rok życia. Do tej pory podobało się różnym osobom między 20 a 65 rokiem życia. Nastolatki mogą mieć z tym problem, bo one bardzo chcą być dorosłe i jakieś misie wydają im się zbyt dziecinne. Młodszym dzieciom książeczka wydaje się często zbyt trudna, więc w takich przypadkach grupą docelową są raczej te bardziej inteligentne. Nie widzę jednak przeszkód, żeby spodobało to się nawet i sześciolatkom. Pomysł na „Pana Misia”, zakładał, że rodzice będą go czytać swoim pociechom, samemu dobrze przy tym się bawiąc. Wyszło jednak bardziej dla matek niż dzieci i podkreślam, że właśnie dla kobiet bardziej, bo mężczyźni często noszą w sobie wspomniany przy okazji nastolatków kompleks dorosłości.
-
Ja w książce znalazłam odniesienie do „Folwarku zwierzęcego” Orwella. Jakie jeszcze są w niej inspiracje literackie i nie tylko?
Tytuł jest oczywiście inspirowany Dickiem. Szczur i jego książkowe fascynacje to „Firmin”, z tą różnicą, że Firmin jedynie podgryzał książki i nigdy nie nauczył się czytać. Nauka czytania pochodzi z „Tarzana, władcy małp” o tyle różniąc się od cyklu Borroughsa, że Tarzan uczył się sam, tutaj Szczurowi dałem nauczycielkę, co wydaje się bardziej prawdopodobne. Są oczywiście Orwelowskie bobry. Styl ilustracji, które zawdzięczam Dalii Żmudzie-Trzebiatowskiej, inspirowany był Kubusiem Puchatkiem (przynajmniej tak jej wyjaśniałem o co mi chodzi; inspiracje samej Dalii były zapewne bardziej złożone). Jest też na pewno sporo inspiracji, z których nie zdaję sobie sprawy. Takich pozaświadomych wpływów. Wymienię jeszcze jedną inspirację, tym razem pozaliteracką. W dzieciństwie znalazłem się w domu dziadków na wsi w podobnej sytuacji jak Dziewczynka – bez miejskich rozrywek. Odkryłem tam na strychu skarb w postaci starych, przedwojennych, pogryzionych przez myszy, książek i gazet. Był tam Tarzan (dwa tysiące stron), były przedwojenne numery Płomyka, był Munhausen pisany szwabichą. Hipnotyzujące stosy starych publikacji.
-
Czy planujesz kolejną powieść?
Tak. Ciąg dalszy „Pana Misia”. Jeszcze miesiąc temu takich planów nie było, jednak pojawiły się pod wpływem licznych miłych słów.
-
Jaki jest według Ciebie cel pisania książek? Rozrywka czytelnika, głębsze przesłanie, satysfakcja autora, czy może jeszcze coś innego?
Przyznam się, że dla mnie ten cel, to także zagadka. Chodzi chyba o rozrywkę samego autora oraz o przyjemność płynącą z reakcji czytelników. Chodzi też o satysfakcję czytelników. Takie rzeczy jak przesłanie dzieją się chyba przy okazji i przypadkiem.
-
Jakie książki lubisz czytać, czy są takie, po które sięgasz wielokrotnie?
Wielokrotnie sięgałem głównie po Pratchetta. Oczywiście także po Puchatka i Alicję w krainie czarów. Jeszcze kilka lat temu czytałem głównie fantastykę, w końcu jednak przyszedł ten moment, że z niej wyrosłem. Teraz jestem trochę pogubiony i trudno mi znaleźć sobie coś do czytania, bo już schemat gatunkowy nie działa. Ostatnio zaintrygowali mnie pisarze książek raczej dla kobiet: Schmitt, Coehlo. W tej chwili czytam Huelebecqa i to wydaje mi się odpowiadać najbardziej.
-
Gdybyś miał możliwość spotkania dowolnego autora, kto to był, dlaczego i o co byś go zapytał?
Był by to Terry Pratchett i zapytałbym go, czego by się napił 🙂 Mam na myśli to, że konkretnych pytań do Pratchetta nie mam, ale chętnie bym porozmawiał z osobą o takim poczuciu humoru na różne, niezobowiązujące tematy.
-
Czy planujesz jakieś spotkania z czytelnikami?
Na razie nie mam takich planów, bo i nie ma takiego zapotrzebowania.
Wywiad przeprowadziłam po lekturze zabawnej, nieco ironicznej aczkolwiek zawierającej dobre rady książce autora „Pan Misio” 😉
Rewelacyjny wywiad 🙂
Było nam ogromnie miło móc go czytać 🙂
Dziękujemy Ci w imieniu Wszystkich tych, którzy zechcą poznać bliżej autora, tak niestandardowej książki 🙂
Pozdrawiamy 🙂
Książka i autor warci rozgłosu 😉