Wywiad – Kasia Pisarska, autorka książki “Wiedziałam,że tak będzie”

Wywiad – Kasia Pisarska

Przeczytanki(P):
Pani Katarzyno, tak jak napisałam w recenzji, Pani książka jest najbardziej optymistyczna powieścią tego roku. Na pewno nie jest typową pozycją literatury kobiecej. Pierwszym powodem jest wiek głównych bohaterek, które mają po czterdzieści lat. Czemu tak?
Kasia Pisarska(KP):
Przede wszystkim dziękuję za komplement! Co jest nie tak z czterdziestolatkami? W Polsce obserwuję pewien „wiekowy terroryzm”, obraźliwie komentuje się czyjś wiek, dogryza z tego powodu, a przecież w życiu mamy dwie możliwości: albo się zestarzeć, albo umrzeć młodo. Innej opcji po prostu nie ma. Dlatego według mnie krytykowanie wieku jest wybitnie głupie.
Nie powiem, że „życie zaczyna się po czterdziestce”, bo według mnie życie kończy się wtedy, kiedy przestaje się chcieć żyć. I z wiekiem ma to niewiele wspólnego.
P:
Pani bohaterka zachodzi w ciążę mając ponad czterdzieści lat, jednak nie wywołuje to we Włoszech takiej sensacji, jak wzbudziłoby w Polsce.
KP:
We Włoszech to nie wywołuje sensacji, bo wiele kobiet zachodzi właśnie w tym wieku.
P:
W Polsce istnieje przeświadczenie,że w tym wieku już nic się nie zmienia. Mając lat czterdzieści człowiek powinien mieć stabilne życie.
KP:
Z pewnych przeświadczeń się wyrasta 🙂 Powinien-nie powinien. Niby tak, ale życie ma dla nas rózne niespodzianki.
Można wiele zmienić, i wiek nie ma tutaj znaczenia. Bywa, że coś blokuje zmiany – rodzina, dzieci, kredyty, zobowiązania, strach przed nieznanym. Ale życie składa się z wyborów i jeśli potrzebujemy zmiany to zawsze możemy jej dokonać. Nie musi to być koniecznie wyprawa dwa tysiące kilometrów od domu. Narzekanie i marudzenie do niczego nie prowadzi i niczego nie rozwiązuje.
Właśnie bohaterki Pani książki pieniądze wygrane na loterii przeznaczają w dużej mierze na pomoc innym. Ogólnie pomoc w różnych formach przewija się przez całą powieść. Czy takie jest jej główne przesłanie?
KP:
Według mnie aby samemu się dobrze poczuć trzeba pomagać innym. Pewych rzeczy nikt za nas nie zrobi. Są też pewne zasady, których powinniśmy przestrzegać by żyło nam się lepiej: nie parkować na miejscu dla niepełnosprawnych, przepuścić kogoś w drzwiach, nie wyrzucać śmieci na ulicę czy do lasu itp. itd. Zrobić coś dobrego dla kogoś, nawet tak, żeby nikt o tym nie wiedział. Tylko my.
P:
Prowadzi Pani program telewizyjny i blog promujące adopcję zwierzaków ze schronisk. Czy książka jest ich konsekwencją i kontynuacją?
KP:
Program został zdjęty z anteny dwa lata temu, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło…Miałam czas na napisanie książki, a że kocham pisać, to był to mile spędzony czas.
Oczywiście, że książka ma promować adopcje. Nie wyobrażałam sobie napisania powieści bez poruszania tego tematu. Liczę, że w ten sposób wiedza o adoptowaniu zwierząt ze schronisk trafi do osób, które jeszcze nie mają psów a nawet nie wiedzą,że chcą mieć 🙂
P:
W Pani powieści bohaterki wygrywają siedemnaście milionów euro. Fakt ten jednak ukrywają, nie ujawniając się nawet przed bliskimi. Dlaczego?
KP:
Bo to jest ogromna suma pieniędzy. W dzisiejszych czasach taki pocałunek w czoło od Fortuny to niebezpieczna sytuacja. Co innego gdy człowiek zostaje bogaty w wyniku spadku, bo to przechodzi od rodziny, lub dzięki dokonaniu odkrycia czy wynalazkowi, bo to wzbudza szacunek. Natomiast wygrana na loterii to po prostu fart, który może kolić w oczy.
Moja bohaterka -Weronika musi ukrywać fakt wygrania takiej sumy głównie ze względu na męża. Jakby nie patrzeć dziad puścił ją z torbami, zdradził z młodą siksą, do której odszedł a cała jego rodzina również ją dręczyła i oszukiwała. Nic dziwnego, że nie chce dzielić takiej sumy z nim na pół.
P:
Ale dlaczego wygraną Laura i Weronika ukrywają również przed najbliższymi? Boją się wykorzystania?
KP:
Nie tylko. Z prozaicznych rzeczy- za wygraną trzeba zapłacić podatek w wysokości 10%. Gdyby kasa małego miasteczka nagle została zasilona kwotą 1700000 euro, to przepraszam ale nie wierzę, że pozostałoby to anonimowe. Wtedy w drugiej części musiałabym opisywać jak dziwni panowie w czarnych garniturach przyjechali po haracz, a ja jednak bardziej komediowa niż sensacyjna jestem…Jak ktoś czegoś nie wie, to nie może być posądzony o współudział czy ukrywanie. Po co więc kogoś narażać? Mamy też męża w tle, bo Weronika przecież nie ma jeszcze rozwou i połowa powinna być jego. A my nie chcemy, żeby była 🙂
P:
Akcja Pani książki toczy się głównie we Włoszech. Dowiedziałam się, że Pani tam mieszkała wiele lat. Dlaczego mimo wszystko wróciła Pani do Polski? Nie żałuje Pani?
KP:
Nie żałuję, bo realizuję swoje marzenia, ale gdybym miała wrócić dzisiaj, to bym chyba nie wróciła. I nie mam na myśli ostatnich wyborów.
P:
W „Wiedziałam,że tak będzie” Włochy urzekają czytelnika zapachem, kolorem i smakiem. Opisuje to Pani tak plastycznie, że aż mi się zamarzyło wyjechać..
KP:
To prawda, że Włochy lubi się ze względu na klimat i jedzenie, ale nie tylko. Polacy bardzo schematyzują ten kraj. Mafia, spaghetti i mandolino- typowe stereotypy. Jednak to jest bardzo zróżnicowany kraj, podzielony na wiele regionów, w których różni się język, tradycja, zwyczaje. Jest tam na przykład region, gdzie nie mówi się po włosku tylko po niemiecku.
Veneto, region w którym mieszkałam, należy natomiast do takich poukładanych pod linijkę. Tam ludzie żyją zgodnie z datami w kalendarzu. Nie patrzą na to jaka jest pogoda i jeśli w sierpniu spadnie śnieg to będą marznąć a nie ubiorą wełnianego swetra bo tak im każe kalendarz.. Na początku strasznie mnie to denerwowało ale z czasem przywykłam do takich ich przyzwyczajeń i tradycji. Wiele takich dziwnych zwyczajów może Polaka irytować ale po pewnym czasie za tym się tęskni.
Każdy wyjazd za granicę daje nam bogactwo- uczymy się języka, poznajemy kulturę, zwiedzamy.. Kiedy jesteśmy za granicą tęsknimy za Polską. W Polsce jednak czegoś nam brakuje, wyjeżdżamy do kolejnego kraju i wciąż mamy niedosyt. Chcielibyśmy zewsząd wybrać sobie po trochu i stworzyć wymarzone miejsce.
P:
We Włoszech, jak to pokazała Pani w powieści, istnieje coś takiego jak włoska wielka familia. Wszyscy żyją razem, wspólnie wychowują dzieci. Czy Pani marzy się taka familia?
KP:
Ja tak naprawdę mam taką familię. W dzieciństwie często jeździliśmy do babci, razem z kuzynostwem nocowaliśmy pod namiotami. Było to całe stado rodzinne. Bardzo mi się podoba taka tradycja i ze swojej strony na pewno będą ją kontynuować.
Zresztą w pewnych stronach Polski jest to nadal zachowane. Szczególnie taką rodzinną tradycję kultywują Górale i Ślązacy. Tam nadal jest rodzinny niedzielny obiad. Bardzo mi natomiast przykro, kiedy widzę w Warszawie jak dzieciaki idą na niedzielny obiad do McDonalda. Strasznie to przygnębiające, ale widocznie taki już znak czasu..
P:
Czy „Wiedziałam,że tak będzie” jest literaturą tylko dla kobiet? Nie jest to z pewnością typowa historia miłosna. Pisze Pani również o przyjaźni i współpracy.
KP:
Na początku myślałam, że jednak odbiorcami będą głównie kobiety, ale zobaczymy! Uważam, że superważną rzeczą jest osobista satysfakcja. Każdy musi realizować siebie by być spełnionym i szczęśliwym człowiekiem. Oczywiście na wszystko jest cena. Aby coś otrzymywać, trzeba coś dać. W tej książce piszę również o tym, że ważne jest by mieć koło siebie życzliwych, bliskich ludzi. Może to być partner, ale nie tylko. Może to być przyjaciółka, której wypłaczemy się na ramieniu. Może to być sąsiadka Agnieszka, która w czasie naszej nieobecności podleje przez płot kwiatki..

P:

Czy jest jeszcze coś o czym chciałaby Pani opowiedzieć?
KP:
Oczywiście! Jeszcze nie opowiedziałam o moich psach 😉 A mam ich trzy : Hacker, Joker i Jack. Hacker to mój pierwszy pies, trafił do mnie ze schroniska w Jastrzębiu Zdroju. Jocker dosłownie wpadł do mnie, kiedy na dworze było minus dwadzieścia stopni. I jak już tak wpadł, to został 😉 A Jack to mieszanka owczarka, malamuta i trochę husky’ego chyba, dlatego jedno oko ma niebieskie. On miał być u nas tylko na kilka dni ale jakoś się tak rozgościł.
Oprócz moich żywych psiaków jest jeszcze Pocker, czyli maskotka promująca adopcję, która podróżuje po świecie. Teraz opala nos w Abu Dhabi 😉
Tak naprawdę jest to najtańsza kampania do promowania adopcji psiaków. Jej koszt to „aż” cztery złote. Wiem, że mając do wydania sto tysięcy, nie osiągnęłabym tak wiele jak z Pockerem. Przemierzył już dwieście czterdzieści tysięcy kilometrów, czyli w przeliczeniu okrążył Ziemię sześć razy. Podróżowanie z Pockerem musi być zgodne z zasadami- on nie jeździ w walizce, tylko razem z opiekunem, nie wolno go wysyłać pocztą lecz przekazywać do rąk własnych. Przede wszystkim każdego dnia należy mu zrobić jedno zdjęcie i powiedzieć jednej osobie, że zwierząt się nie kupuje tylko adoptuje. Prawda,że proste?
P:
Dzięki tej akcji Pocker ma bardzo „bogate” doświadczenia! No A Pani pokazała, tak jak i w książce, że aby pomagać, nie trzeba wcale wielkich pieniędzy.
KP:
Tak naprawdę jak się ma pomysł, to finanse są sprawą drugorzędną. Kiedyś taka wzajemna pomoc była powszechna. Na przykład w czasie żniw sąsiedzi sobie wzajemnie pomagali. Są teraz też czasami zbiórki na przykład dla ofiar pożaru na remont. Współpraca i dzielenie się są bardzo ważne.
Mamy w domach mnóstwo rzeczy, których nie używamy. A wokół nas jest tysiąc ludzi, którym mogą być potrzebne. Dlatego warto w ten sposób pomagać, niczego się przy tym nie traci. Na przykład kiedy widzę, że komuś stanął samochód to mu pomagam. Nie zmienię mu oczywiście koła, ale podwiozę gdzieś lub zadzwonię.
P:
Pani książka jest piękna, mądra i optymistyczna. Dziękuję, że ją Pani napisała i mogłam ją przeczytać.
KP:
Bardzo mnie cieszy, kiedy słyszę takie słowa. Mam nadzieję, że chociaż niewielki procent osób, które ją przeczyta uwierzy, że jak się czegoś naprawdę chce i dąży się do tego małymi krokami dzień po dniu, to się to uda! Przede wszystkim trzeba mieć jasną wizję tego, co chce się osiągnąć a potem pomału to realizować. Liczę na to, że osoby wychowane w duchu „nie da się” i „nie warto” po lekturze powieści zmienią nastawienie na „da się”!
P:
Dziękuję za rozmowę i oczywiście będę Pani książkę oraz akcje adopcyjne szeroko reklamować 🙂
K.P.: No to HAU!

Serdecznie zapraszam wszystkich Czytelników na stronę Pockera 😉

Zdjęcia pochodzą ze stron ttv.pl   oraz Łukasz Wójcik Foto.

4 comments

Comments & Reviews

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*