279 (93). „Masz na imię Camille” Agnieszka Stabro

279 (93). „Masz na imię Camille” Agnieszka Stabro
Wydawnictwo MG
400 stron, oprawa półtwarda
2017



„– Ludzie nie należą do siebie, nie posiadają się tak, jak posiadają rzeczy, o które można być zazdrosnym. Nie jesteśmy niczyją własnością, nie można obarczać kogoś swoją chęcią posiadania – zwykłaś mawiać.”

Ta książka nie jest typową biografią, lecz listem, jednostronną rozmową autorki z tytułową Camille. Tworząca na przełomie XIX i XX wieku w Paryżu Claudel była ogromnie utalentowaną rzeźbiarką, która mogłaby osiągnąć niebywały sukces gdyby…nie była kobietą. Przeciwności jakie napotykała, niesprzyjające okoliczności, a także ogromne namiętności, którym ulegała, sprawiły, że jej geniusz został uznany za szaleństwo.

„Niezaspokojona potrzeba ciepła, nieudane próby zaskarbienia sobie chociażby cienia jej uśmiechu owocowały obojętnością, oddaleniem, niechęcią. […] Ilekroć mówiłaś o rzeźbie, widziałaś w jej oczach złość, rozczarowanie, a nawet przebłyski nienawiści, co musiało zniechęcać cię do jakichkolwiek prób podejmowania tematu.”

Od dzieciństwa Camille nie potrafiła dogadać się z matką, która nie akceptowała pasji córki wykraczającej poza ciasne horyzontu jej światopoglądu. Niepokorna i ambitna dziewczyna zyskała jedynie wsparcie ojca, dzięki czemu z prowincji cała rodzina Claudel wyprowadziła się, ku zgryzocie matki, do Paryża. Kolebka artystów stała się trampoliną dla kariery Camille. Jednocześnie z wiedzą i praktyką jaką zdobywała Camille przyszło też zachłyśnięcie wolnością i swobodą, zanurzenie w artystycznym światku – pełnym rozpusty i hipokryzji. To w Paryżu, mieście miłości, młodziutka artystka zakochała się w swoim mistrzu. To ta miłość doprowadziła ją w końcu do upadku.

„Wymykałaś się niepostrzeżenie z pracowni, z gorącymi pocałunkami Rodina na wargach, śladami jego dłoni we włosach, z jego pożądliwymi spojrzeniami w kącikach oczu.”

Miłość i namiętność, na równi z uwielbieniem dla mistrza pochłonęły Camille całkowicie. Agnieszka Stabro usiłuje zrozumieć, jakimi uczuciami kierowała się młoda kobieta, co przeżywała będąc „tą drugą”. W jej wyobraźni powstał obraz zagubionej lecz dumnej rzeźbiarki, która wiedziała jak ogromnym talentem dysponuje. Uzależniona od Rodina i jego uwagi, pragnęła by wreszcie zauważono ją samą i jej twórczość a nie oceniano przez pryzmat uczennicy słynnego artysty. Miotająca się między miłością do mężczyzny i pasją tworzenia coraz bardziej oddalała się od rodziny, co miało się później na niej srogo zemścić…


„Za sprawą jakiej mocy widzę, Camille, to, co ty wtedy? Kto prowadzi moją rękę po klawiaturze komputera, kto, a może co, podsuwa mi obrazy przesuwające się teraz przed moimi oczami jak film?”

„Czy moje słowa kierowane do ciebie mają jakikolwiek sens, skoro nie odpowiadasz? Dla kogo je piszę? Dla ciebie? Dla innych? Dla siebie? Czy można nasze spotkanie ponad sto lat później nazwać rozmową?”

Muszę przyznać, że forma tej książki z początku ogromnie mnie zaskoczyła i przez pewien czas musiałam się przyzwyczajać do jej czytania. Z jednej strony Stabro opiera się na faktach z innych biografii, listów od i do Claudel, fotografii i opisów miejsc i wydarzeń w jakich brała udział Camille. Z drugiej, spora część to domysły oraz własna interpretacja autorki, która na podstawie strzępów informacji buduje emocjonalny obraz bohaterki. Dlatego „Masz na imię Camille” to nie suche fakty lecz coś na kształt wyobrażenia o postaci inspirowanego jej życiem. Beletryzowana biografia pisana w formie zwrotu do odbiorcy to z pewnością innowacyjny pomysł. Odważne posunięcie, które nie każdemu się spodoba. Ja, po początkowych trudnościach popłynęłam na fali opowieści o niezwykłym życiu Camille Claudel.

„Patrzę na twoje zdjęcia, na twoją chmurną, zaciętą w gniewie twarz, uważnie opukuję palcami maskę, którą tak często przywdziewałaś, a pod którą kryło się inne oblicze: wrażliwe, kruche, delikatne.”

Dużym atutem książki są fotografie, na których możemy zobaczyć zarówno główną bohaterkę, jak również jej bliskich, osoby i miejsca ważne w jej życiorysie, a także rzeźby, których była autorką.

„Przypomniała ci się scena z dzieciństwa; polowanie na jelenia. Schwytana w potrzask, niemogąca się bronić niczym on wiele lat temu, złapana podstępem w pułapkę nie miałaś, podobnie jak zwierzę, żadnej szansy na ucieczkę.”

„Masz na imię Camille” zostało podzielone na trzy części, z czego pierwsza, obejmujące lata młodości i dorosłości zajmuje najwięcej miejsca, kolejne dwie są znacznie krótsze i opisują dramatyczne czasy, gdy Claudel nie mogła już tworzyć i została wykluczona ze społeczeństwa. Agnieszka Stabro z takim przekonaniem opisuje pobyt artystki w domu dla obłąkanych, że po plecach przechodzą dreszcze a w oczach szklą się łzy współczucia. Po świetności, jakiej Camille zaznała i niepowodzeniach, które doprowadziły do jej upadku i załamania, obraz kobiety zniszczonej przez własną rodzinę jest przerażający.

„<<Może naprawdę tym jestem? Nędzną wariatką, szaloną, niespełna rozumu istotą? […] >>– rozmyślałaś, gdy kończył się dzień i świat przyoblekał się w czarną chustę nocy, będącej dla ciebie jedynym, krótkim odpoczynkiem od życia przypominającego piekło…”

 Moim zdaniem po książkę Agnieszki Stabro powinny sięgnąć osoby zainteresowane sztuką i jej twórcami, ale także ci, którzy cenią sobie pełne namiętności i rozterek opowieści o burzliwym życiu. Camille Claudel to bohaterka niejednoznaczna, niepokorna i nieoczywista. Owiana tajemnicą, skrywająca się za lakonicznymi listami, ukazująca się w rzeźbach wychodzących spod jej spracowanych dłoni. Jestem ogromnie ciekawa, komu przypadnie do gustu „Masz na imię Camille”.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję

Tagged with: , , , , ,

0 comments

  • Katarzyna Krasoń

    Nie słyszałam wcześniej o Camille. Szkoda, że nie urodziła się w naszych czasach, ale teraz (przynajmniej mam takie wrażenie) taka kultura odeszła do "lamusa" i mało kto się nią interesuje…

    Reply to Katarzyna Krasoń

Comments & Reviews

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*