284 (98). „We dwoje” Nicholas Sparks
284 (98). „We dwoje” Nicholas Sparks
Wydawnictwo Albatros
544 strony, oprawa miękka
2017
„Miałem wrażenie, że ślizgamy się po lodzie w przeciwnych kierunkach, a im bardziej kurczowo się jej trzymam, tym ona mocniej się wyrywa.”
Nicholas Sparks to król dramatu obyczajowego. Wiele jego powieści zostało zekranizowanych i wciąż nie schodzą z półek bestsellerów. Gdy usłyszałam, że ukazuje się kolejna jego powieść, stwierdziłam, że koniecznie chcę po nią sięgnąć. Pierwszym zaskoczeniem była objętość książki, drugim – bardzo wolno rozwijające się tempo, przez co z początku kilkukrotnie odkładałam „We dwoje” nie mogąc się wciągnąć… Na szczęście jednak dałam powieści i autorowi szansę i, tak jak oczekiwałam, dostarczyli mi wzruszeń.
„Nie miałem jeszcze trzydziestki, a presja, którą czułem, żeby w ciągu najbliższych lat utrzymywać rodzinę, wymagała poświęcenia, którego się nie spodziewałem, więc jeśli to nie jest wyznacznikiem dorosłości, to nie wiem, co nim jest.”
Bohaterem i narratorem powieści jest Russell Green – pracujący jako marketingowiec, który usiłuje pogodzić życie zawodowe z byciem dobrym mężem i ojcem. I chociaż stara się ze wszystkich sił, jego żona Vivian wciąż ma pretensje i nie docenia niczego, co robi Russ. Mężczyzna zaczyna się zastanawiać, czego tak naprawdę brak jego żonie i gdzie podziała się dziewczyna, w której się zakochał. Gdy Vivian idzie do pracy, to na niego spada większość obowiązków rodzicielskich. Staje się „Panem Mamą” – wozi córkę na zajęcia dodatkowe i opiekuje się nią prawie całymi dniami. Na jednych z zajęć niespodziewanie natyka się na dawną dziewczynę i jej synka…
„Wbrew sobie zacząłem się zastanawiać, czy cały ranek – jej wygląd, radosny nastrój, śniadanie – nie był częścią misternie utkanego planu, żeby dostać to, co chciała. Ale gdy drugi raz pocałowała mnie w szyję, wybaczyłem jej.”
„We dwoje” Sparksa nie jest typowym romansem, tym bardziej to nie lekka obyczajówka. To raczej studium małżeństwa, które na pewnym etapie zaczyna się wypalać i rozmijać w oczekiwaniach wobec siebie. Czy warto walczyć, starać się, zmieniać? Czy nawet po kilku latach małżeństwa możemy powiedzieć, że dobrze znamy naszą drugą połowę? Czy ślub oznacza pewność i stabilizację? Od początku książki czułam niechęć do Vivian. Jej wysokie mniemanie o sobie, wybujałe ambicje i wieczne niezadowolenie nie wzbudzały sympatii. I kazały się zastanawiać, jakim cudem Russel z nią wytrzymywał? Z drugiej strony, mierziła mnie naiwność i taka „ciapowatość” głównego bohatera. Momentami miałam ochotę na niego krzyknąć i potrząsnąć nim, by wreszcie się ocknął i przestał być ciepłymi kluchami…
„– Dlaczego tak trudno być dobrym rodzicem?– Nie musisz być naprawdę dobrym rodzicem – odparła. – Musisz tylko być wystarczająco dobry.”
Bardzo ważnym wątkiem, wokół którego opleciono historię jest ojcostwo, a właściwie rodzicielstwo. Sparks porusza temat miłości do dziecka, poświęcenia i zrozumienia, które przychodzi czasem dopiero po latach. Stawia fundamentalne pytanie – czym jest dla Ciebie dobro dziecka? Mała córeczka Russela jest jego oczkiem w głowie, ale w pewnym momencie staje się kartą przetargową w rozgrywkach dorosłych. Bohater „We dwoje” musi się zastanowić, z czego może i chce zrezygnować, a czego nie jest w stanie poświęcić. Sparks pięknie opisał wiele sytuacji, w których odnaleźć może się każdy współczesny rodzic. Momenty piękne i wzruszające, chwile słabości i niepohamowanego szczęścia – codzienność rodziców opisana w najdrobniejszych szczegółach.
Po lekturze tej powieści mam mieszane odczucia. Minusem, jak już wspominałam na wstępie, jest rozciągnięty początek, przez który trzeba się przebić. Główny bohater również wzbudza, przynajmniej we mnie, mieszane odczucia. Nie do końca potrafiłam się z nim utożsamić i nie zawsze rozumiałam jego postępowanie. Jednak po przebrnięciu przez te mankamenty dostałam to, czego chciałam. Wzruszyłam się, popłakałam i dostałam iskierkę nadziei. Głównym powodem jest wątek niezwykłej siostry Russa, którą pokochałam od razu. Bezpośrednia, dokuczająca młodszemu braciszkowi i potrafiąca mniej lub bardziej dyskretnie wskazać właściwą drogę. Ale to już musicie odkryć sami. Jestem ciekawa, czy podzielicie moją opinię o „We dwoje”, czy może będzie ona całkowicie odmienna. Dajcie znać!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Tagged with: Albatros, dziecko, kariera, Nicholas Sparks, oczekiwania, Pan Mama
Mi bardzo się ta książka podobała, była taka życiowa i dojrzała 🙂
Pozdrawiam 🙂
http://czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com/
Mi chyba ciut zabrakło napięcia 😉 Ale to prawda, że jest dojrzała.