356 (47). „Kłopoty mnie kochają” Joanna Szarańska
356 (47). „Kłopoty mnie kochają” Joanna Szarańska
Wydawnictwo Czwarta Strona
303 strony, oprawa miękka
2018
Cykl: Kronika pechowych wypadków, tom 1
„W końcu ruszyła w kierunku wejścia, równocześnie zaciskając palce na trzymanym w kieszeni dezodorancie do stóp. Lepszej broni nie miała, więc żywiła nadzieję, że w razie niebezpieczeństwa sprej o zapachu lawendy pozbawi napastnika wzroku. Albo chociaż powali go aromatem.”
Lubię komedie kryminalne, o ile są zabawne a kryminalna intryga trzyma do końca. Czy przygody szalonej Zojki zapewniły mi odpowiednią dawkę emocji? Hmmm… I tak, i nie 😉 Zdecydowanie na pierwszy plan wybiła się komedia, morderczy wątek spychając na dalszy plan. Ale nie umniejsza to pozytywnych walorów tej książki, przy której uśmiałam się niesamowicie. I chociaż nie jeden raz chciałam palnąć główną bohaterkę przez łeb za jej niefrasobliwość i durne pomysły, to jej perypetie po prostu wywołały banana na mojej twarzy.
„Kłopoty mnie kochają i same pchają mi się pod nogi. Ani ich nie szukam, ani nie prowokuję losu.”
Zofia, zwana Zojką, to młoda kobieta, która pragnie kariery dziennikarskiej na miarę nagrody Pulitzera ale przytrafiają jej się tylko fuchy w postaci układania warzyw do gazetki reklamowej… W związku z tym przymiera głodem i mieszka w norze. Gdy rodzice zwracają się do niej o pomoc w okiełznaniu nieco szalonej babci, Zojka wykorzystuje to, by nieco odsapnąć od swojej smutnej rzeczywistości i podładować emocjonalne i gastryczne baterie. Nie spodziewa się, że wpakuje się w sam środek makabrycznej afery. Do tego na celownik bierze ją dociekliwa pani prokurator, śledztwo prowadzi mało rozgarnięty policjant Chochołek, a zamieszany w sprawę redaktor co rusz załazi Zojce za skórę.
„-[…] Zofia Tuszyńska przewoziła w torebce ludzką dłoń! Ludzką! Czy pan wie, co to oznacza?
– No – stropił się Chochołek. – Chyba to, że należała do człowieka…”
Cięty, często sarkastyczny język i styl autorki oraz umiejętnie prowadzone wątki humorystyczne sprawiły, że lektura tej książki sprawiła mi wiele przyjemności. To doskonały polepszacz humoru i twórca zmarszczek mimicznych. Nie polubiłam fajtłapowatej i bezmyślnie momentami pakującej się w kłopoty Zojki, ale nie przeszkadzało mi to w śmianiu się z jej wpadek. Przez mocno komediowy wydźwięk elementy kryminalne, mimo ich makabryczności, zeszły na dalszy plan. To chyba jedyny, według mnie, mankament.
„Z babunią Łyczakową nie sposób było się nudzić czy smucić, Przy babuni Łyczakowej najstraszniejsze upiory chowały się w ciemne kąty. Pewnie się bały, że przepędzi je siekierką…”
Poza Zojką Joanna Szarańska stworzyła plejadę charakterystycznych postaci, z których każda ma swoje indywidualne pole do popisu. Szczególną sympatię u mnie wzbudziła oczywiście babunia Łyczakowa – nieco szalona, ale bardzo sympatyczna staruszka, która nie daje sobie wejść na głowę zachłannej rodzince i potrafi tupnąć nogą kiedy trzeba, a gdy to potrzebne to upiecze też najlepsze ciasto z kruszonką. Ta niestandardowa babcia skradła całą moją sympatię, chociaż zostało jej też trochę dla… redaktora Kordeckiego 😉
„Kłopoty mnie kochają” to komedia z wątkiem kryminalnym, w której roztrzepana i nie myśląca o konsekwencjach swojego zachowania bohaterka popada w konflikt z prawem i naraża się co chwilę na niebezpieczeństwo. Lubię styl Szarańskiej i z pewnością sięgnę po kolejne tomy „Kroniki pechowych wypadków”. Ciekawi mnie w jakie kłopoty wpadnie Zojka i jak potoczą się jej prywatne i zawodowe losy. No i mam ochotę znów się pośmiać do bólu policzków 😉
Tagged with: babunia Łyczakowa, Chochołek, Joanna Szarańska, Kłopoty mnie kochają, siekierka, Zojka
Dzięki za polecenie, pewnie zajrzę do tej książki. 🙂 A w zamian polecam „Strażniczkę miodu i pszczół”, też fajna i lekka lektura 🙂