446 (41). „Córka opiekuna wspomnień” Kim Edwards
446 (41). „Córka opiekuna wspomnień” Kim Edwards
Tł. Agnieszka Lipska-Nakoniecznik
Wydawnictwo Replika
560 stron, oprawa miękka
2019
Serce Norah wezbrało miłością, ociężałe od szczęścia zmieszanego z żalem.
Tę książkę poleca sama Jodi Picoult, a to dla mnie duża rekomendacja. Tylko czy da się sprostać wielkim oczekiwaniom po takim poleceniu? I tak, i nie. To faktycznie poruszająca opowieść, w której nic nie jest łatwe i oczywiste. To historia o tym, jak jedna decyzja, jedno kłamstwo, zmienia losy wielu osób. Jak staje się murem nie do przebicia, ciężarem nie do udźwignięcia. Dyskutowałam w myślach z bohaterami, próbowałam ich przekonać do swoich racji, czułam ich smutek i gniew. I to jest chyba oznaka pisarskiego sukcesu – wczucie w emocje fikcyjnych postaci.
Bardzo ciekawym elementem, którego nie powinno się pomijać, jest rozmowa z Kim Edwards na końcu książki, która wyjaśnia wiele wątków i intrygujących elementów. Są tam też pytania do samodzielnego przemyślenia, każące zostać w historii na dłużej i potraktować ją poważniej – jako przyczynek do analizy, a może nawet szerszej dyskusji.
Ostatnio zdarzały się dni, kiedy jak dwie planety poruszali się po wspólnej orbicie dookoła słońca, nie zderzając się co prawda, ale też ani na moment nie zbliżając do siebie.
Ja, mimo tłumaczeń autorki, do końca nie potrafiłam wybaczyć głównemu bohaterowi. Według mnie wybór, jakiego dokonał doktor David Henry, jest jednoznacznie niewłaściwy. Podoba mi się, że Kim Edwards stworzyła postaci niejednoznaczne, naznaczone traumami z przeszłości, w pewien sposób skrzywione. To doskonały przykład tego, że decyzje, jakie podejmujemy, wpływają nie tylko na nasze życie, ale także na losy kolejnych pokoleń. Nasze lęki, obawy, nasz wstyd i wpojone zasady sprawiają, że stajemy się wymyślonymi obrazami samych siebie. Cały czas próbujemy spełniać czyjeś oczekiwania, boimy się cudzych opinii.
Rodzina Henrych jest zbudowana na oszustwach, mniejszych i większych, na wyobrażeniach i marzeniach. Brakuje w niej prawdy, szczerości i uczciwości. Stąd bardzo prosta droga do tragicznego końca. To jest dla mnie jeden z ważniejszych wątków „Córki opiekuna wspomnień”. Taki antywzór prawdziwej rodziny. Niby każdy chce dobrze,ale… No właśnie, ale. Ale dobrze dla siebie, dla swojego wyobrażenia.
Drugim, arcyistotnym wątkiem, jest przyczyna kłamstwa czyli „defekt” córki doktora Henrego. Zespół Downa. Odrzucając dziecko doktor pozbywa się fizycznego problemu, ale pozostaje psychiczna skaza – złamanie, którego nie da się ukryć i naprawić. Niezależnie od tego, jakie były wtedy czasy ( ówcześnie postrzegano dzieci z Downem jako niezdolne do życia i wymagające izolacji), nie potrafię zrozumieć Henrego zarówno jako lekarza, jak i jako ojca. To on mógł zapewnić dziecku najlepszą opiekę medyczną, a przede wszystkim pełną i kochającą rodzinę. A odrzucił to w imię lęku przed stratą i przez chęć fałszywej ochrony żony.
Bardzo podoba mi się, jak zostało przedstawione życie osoby dotkniętej tą wadą genetyczną. Od dzieciństwa i problemów ze zdrowiem, przez walkę o uczciwe i godne traktowanie w szkole, prawo do nauki, pracy i przygotowanie do samodzielności. Jestem ogromnie wdzięczna za ukazanie tego procesu i uzmysłowienie, jak ważne jest, by jednocześnie zrozumieć ułomności osób z zespołem Downa i dać im szansę na rozwój, namiastkę prawdziwego, samodzielnego życia.
Powieść Kim Edwards to wielowątkowa opowieść o kłamstwach, marzeniach,tęsknotach i fałszywej nadziei. To nie jest pozytywna, optymistyczna bajka z happy endem. Raczej gorzka i chropowata historia o ludziach, którzy sami sobie, oraz innym, wyrządzili niesamowitą krzywdę. Przynajmniej ja tak ją odbieram.
Książka ukazała się nakładem
@