531 (14). „Za przyjaźń!” Anna Sakowicz
Napijmy się, bo nie wiadomo, kiedy spotkamy się następnym razem. Za przyjaźń! – wzniosła toast.
Cztery przyjaciółki, spotkanie po latach, małe miasteczko i duże kłamstwa – mogłoby się wydawać, że ten motyw już się literacko wyczerpał. Jednak Anna Sakowicz pokazuje, że jej historie są niepowtarzalne i w żadne schematy się wtłoczyć nie pozwolą!
Bohaterki powieści „Za przyjaźń!” to normalne kobiety. I nie mam na myśli kobiet nudnych i nijakich. Każda z nich ma za sobą mniej lub bardziej trudne doświadczenia. Są tu rozwody, śmierć, przemocowe związki. Dlatego właśnie określiłam bohaterki jako „normalne”. Mogą nie wzbudzać sympatii, mogą nawet wkurzać, ale przede wszystkim, są bardzo prawdziwe.
Nie pomyślała nigdy, że grają twardzielki, że każda wewnątrz kuli się ze strachu i co noc przeżywa tamten letni wieczór […]
Autorka w ciekawy, momentami nawet przerażający sposób pokazuje, jak doświadczenia z dzieciństwa determinują dorosłe życie. Podskórny lęk, poczucie winy i dławiona w środku tajemnica sprawiają, że każda z bohaterek nie umie się oderwać od rodzinnej miejscowości. Wspólny sekret ściąga je tam jak magnes i powoduje wręcz elektryczne napięcie pomiędzy nimi. Ten kryminalny element zaskoczył mnie na plus i dodał powieści jeszcze więcej realizmu.
Jedyny minus tej książki (chociaż pewnie nie dla wszystkich), to okładka, która pasuje do treści jak kwiatek do kożucha. Jest piękna, ale absolutnie nie odzwierciedla dramatów, które rozgrywają się na stronach powieści. Obawiam się, że skuszone słodkimi kwiatkami i kobietkami czytelniczki poczują szok przy lekturze. Mam nadzieję, że jednak większość nie będzie sądzić treści po okładce. Bo wnętrze jest cudownie gęste od życiowych historii i zostawia ślad w sercu czytelnika.
Tagged with: Anna Sakowicz, Luna, małe miasto, okładka, Za przyjaźń!