Nie oceniaj pisarza po uśmiechu – wywiad z Darią Orlicz, autorką „Złych spojrzeń”

Nie oceniaj pisarza po uśmiechu – wywiad z Darią Orlicz, autorką „Złych spojrzeń”

Daria Orlicz to literacki pseudonim Katarzyny Misiołek, pod którym wydaje cykl „Stracone dusze”:

  1. „Diabelski młyn” – wrzesień 2018
  2. „Martwe dusze” – listopad 2018
  3. „Drapieżcy” – marzec 2019
  4. „Cudze grzechy” – sierpień 2019
  5. „Złe spojrzenia” – listopad 2019

Przepytałam autorkę na okoliczność wydania nowego tomu, który dzisiaj ma premierę.

 

 

 

Co nas otacza, kim jesteśmy, czyli tło obyczajowe i bohaterowie


Kryminał obyczajowy – to najlepsze określenie Twojego stylu. Czy lubisz zanurzać się w życiu bohaterów i tle społecznym ich zachowań? 

Zdecydowanie lubię kryminały z dużą domieszką obyczajowego tła, które świetnie się sprawdza zwłaszcza w dłuższych cyklach powieściowych. Sięgając po ten gatunek Czytelnik szuka mocnych wrażeń, zbrodni i krwi, ale lubi również zżyć się z bohaterami i poznać ich świat od strony prywatnej, zwłaszcza jeśli mówimy tu o policjantach, czy prokuratorach. Dla nas, osób nie związanych z pracą wymiaru sprawiedliwości, jest to szczególnie ciekawe. Sama często się zastanawiam jak funkcjonują na co dzień ludzie, którzy z racji swojej pracy spotykają się z makabrycznymi widokami, czy szokującymi wyznaniami najprzeróżniejszych zwyrodnialców. Dziś skończyłam czytać „Martwe ciała” Michała Larka i Waldemara Ciszaka (Oficynka) i przez całą lekturę czułam wielki podziw do wszystkich, którzy przyczynili się do ujęcia działającego kilkanaście lat temu w Poznaniu nekrofila. Sprawa była o tyle koszmarna, że sprawca nie poprzestał na profanacji zwłok, ale posunął się do zabójstw, w tym odebrał życie jedenastoletniej dziewczynce. Policjanci, lekarze psychiatrzy i prokuratorzy zajmujący się tym śledztwem musieli zmierzyć się z własnymi emocjami, które w sprawach ze śmiercią dziecka w tle zawsze są silne, a dodatkowo szybko i precyzyjnie działać, chcąc wymierzyć sprawiedliwość. Jak sypiali po nocach oglądając zdjęcia bestialsko zamordowanej Alinki? Czy wspomnienia tego koszmaru żyją w nich do dziś? Ciężko się nad tym nie zastanawiać, mając w rękach tego typu literacki dokument. Moje powieści są fikcją, jednak opisuję w nich historie, które z dużą dozą prawdopodobieństwa mogłyby się gdzieś wydarzyć. Ba, które na pewno gdzieś się zdarzyły. Słyszymy przecież coraz częściej o zabójstwach noworodków, czy o ludziach, którzy z jakichś powodów odebrali życie starszym dzieciom. Pytasz o tło społeczne, więc odpowiem tak – lubimy czytać o tym, co nas otacza. Może właśnie dlatego tło społeczne jest w moich książkach bardzo konkretne i starannie zarysowane. Bohater literacki nie może funkcjonować w próżni. Jeśli piszę o danym środowisku i umiejscawiam akcję w konkretnym kraju, muszę pójść o krok dalej i pokazać międzyludzkie relacje, konflikty, problemy, to co obecnie nas nęka i skłóca.


„Złe spojrzenia” to piąty tom cyklu, w którym nie ma.. głównego bohatera. Czym jest spowodowany taki zabieg? 

Uznałam, że będzie ciekawiej, jeśli przybliżę Czytelnikowi kilka sylwetek, tworząc z nich ciekawy miks postaci. Wysunięcie na pozycję lidera pojedynczego głównego bohatera jest w tego typu powieściach najczęstsze, ale ja postanowiłam nieco zboczyć z wiodącego nurtu. Dzięki temu mamy dwa mocne męskie charaktery wśród policjantów, ale też kilka ciekawych kobiecych postaci takich jak Hanka Piasecka, czy prokurator Nina Morawska. Poza tym umiejscowiłam mój cykl w niewielkiej nadmorskiej miejscowości, chcąc przedstawić jej społeczność, a mnogość sylwetek bohaterów podkreśla jej różnorodność i dodaje smaczku lekturze.

Oby nie było więcej małych Madzi…


Tym razem skupiłaś się na rodzinach i dzieciach. Ich dramatach, śmierci, odrzuceniu. Skąd pomysł na taki wiodący wątek? 

Pomysł zrodził się chyba pod wpływem codziennej lektury internetowych nagłówków – zauważ, że mnóstwo ostatnio wiadomości o dzieciobójstwach, czy znęcaniu się nad niemowlakami. Temat według mnie można również połączyć z dążeniem pewnych kręgów do utrudnienia młodym kobietom sięgnięcia po antykoncepcję, czy całkowitą niezgodą na aborcję, nawet w przypadku gwałtu, czy drastycznych wad rozwojowych płodu. Kobieta zmuszona przez życiowe okoliczności do bycia matką, zwłaszcza kobieta niedojrzała emocjonalnie, pochodząca z patologicznych kręgów, własną frustrację czy nieporadność w tej roli może odreagować agresją. Dlatego zawsze były i będą tego typu przypadki – przypomnimy sobie chociażby Katarzynę W. i bestialskie zabójstwo półrocznej Madzi. Dziewczyna ewidentnie nie nadawała się na matkę. Urodziła i zabiła bo nie potrafiła wychować. Gdyby żyła w kraju, w którym większy nacisk kładzie się na edukację seksualną, a dostęp do antykoncepcji jest prostszy i bardziej akceptowalny społecznie, nie doszłoby do tragedii, bo Katarzyna W. zwyczajnie nie zaszłaby w niechcianą ciążę. Ale Polska jest pełnym hipokrytów krajem, w którym kościół chce wpędzić kobiety z powrotem do głębokiego średniowiecza, natomiast jego hierarchowie przymykają oczy na najohydniejsze dewiacje, w tym molestowanie seksualne kilkuletnich dzieci. Dodam, że absolutnie w żaden sposób nie usprawiedliwiam przemocy, czy nadużyć wobec nieletnich. Zresztą większość kobiet kocha i wychowuje również dzieci z niechcianych, czy nieplanowanych ciąż, a bywa, że i z gwałtu. Pokazuję jedynie pewien mechanizm – dopóki będzie się zmuszać kobiety do rodzenia niechcianych dzieci, dopóty będzie problem. W skrajnych przypadkach, ale jednak będzie. Ciąża nie jest darem od Boga, jak twierdzą niektórzy. To czysta biologia, ruletka natury. Piętnastolatka, która zrobi głupotę na zakrapianej imprezie, nie jest żadną kandydatką na matkę. W krajach rozwiniętych społecznie problemu nie ma, bo dziewczyny są uświadomione i mają nieograniczony dostęp do antykoncepcji. W Polsce, czyli ciemnogrodzie Europy, znajduje się ciała niechcianych niemowląt w rzekach, szambach, studniach i na strychach. No ale widocznie Bóg tak chciał…

Pomniki wyrzutów sumienia?



Śmierć na cmentarzu, „cmentarzyk” noworodków – to bardzo silna symbolika. Taka „podwójna śmierć”. Czym dla Ciebie są cmentarze?

Cmentarze, te oficjalne, są dla mnie miejscami, po których lubię spacerować. Zwłaszcza krakowski cmentarz Rakowicki, na którym spoczywają moi przodkowie, jest szczególnie bliski mojemu sercu. Największe wrażenie zawsze robiły na mnie nagrobne fotografie i krótkie epitafia zamieszczane na nagrobkach, zwłaszcza osób zmarłych tragicznie, bądź przedwcześnie. Przyglądając się im czuję dużą pokorę wobec życia, naszej narodowej historii, dziejów człowieka i przemijania. Natomiast cmentarze sekretne, groby usypane ręką mordercy niewątpliwie są upiornym świadectwem okrucieństwa i bestialstwa człowieka. Chociaż bywa też, że i pomnikiem jego wyrzutów sumienia. Jak w przypadku jednej z bohaterek „Złych spojrzeń”, która pogrzebawszy swoje dzieci urządziła im w miejscu sekretnego pochówku swego rodzaju ołtarzyk.

„Nie wierzę w Boga”


W „Złych spojrzeniach” dotykasz „gorącego” tematu jakim jest pedofilia w kościele. Uważasz, że ważne jest wplatanie do książek tematów, które wywołują emocjonujące dyskusje w przestrzeni publicznej?

Oczywiście. Książka, która bagatelizuje, lub ignoruje społeczne tło, jest dla mnie nieciekawa. Temat pedofilii w kościele jest obecnie jednym z najgorętszych tematów w Polsce. Wplotłam go w fabułę, bo mnie interesuje, ale również dlatego, żeby podkreślić jego skalę. Ilość ofiar poraża. Jeśli zebrać dane z całego świata, są to setki tysięcy skrzywdzonych w najohydniejszy sposób młodych dziewcząt i chłopców. A kler nadal nazywa problem marginalnym i mydli ludziom oczy, ukrywając jednocześnie sprawców. Chyba właśnie dlatego nie wierzę w Boga. Bo gdyby naprawdę istniało piekło, żaden ksiądz nie zabierałby się za ministrantów. Oni się czują bezkarni, bo stworzyli sobie bajkę, w której żyją, żerując emocjonalnie i finansowo na ludzkiej naiwności. Ale ta ich bajka jest jak bańka mydlana. W końcu pęknie, bo hipokryzja kościelnych hierarchów przeszła już chyba wszelkie granice. Do dziś mam przed oczyma pogardliwy uśmieszek metropolity gdańskiego imć pana Głódzia, który w lekceważący sposób odpowiedział jednej z dziennikarek, odnosząc się do dokumentu braci Sekielskich. Dla mnie ten człowiek jest ucieleśnieniem zgnilizny współczesnego kościoła z całą jego hipokryzją, pogardą dla drugiego człowieka i jawną mizoginią. I taki kościół nie ma w społeczeństwie racji bytu, a ludzie, którzy nadal go bronią i tworzą, są dla mnie ślepi. „Pasterze”, którzy rzekomo głoszą religię miłości opluwają jednocześnie osoby o odmiennej orientacji seksualnej i chcą sprowadzić kobiety do roli chodzących inkubatorów? Błogosławieństwem dzisiejszych czasów są media. Gdyby ich nie było, kościół czułby się dziś tak samo bezkarny jak czuł się przez wieki. Ale pamiętajmy też, że jest druga strona medalu. Kościół zakłamanych hierarchów to jedno. Księża, to drugie. Ci blisko ludzi, zwykli, prości, prawdziwie wierzący. Odpowiedzią na to, co się dzieje, nie jest agresja wobec jednostki, czy personalne, przypadkowe ataki na duchownych. Odpowiedzią jest skuteczne i konkretne zablokowanie kościoła w sferze świeckiej. Państwo nie może być wyznaniowe. Żyjemy w Europie, w dwudziestym pierwszym wieku, a w kościołach księża wzywają policję do trzynastoletnich dzieci… Co dalej? Jak daleko się posuną? Kiedy dwa lata temu mówiłam, że świat z „Opowieści podręcznej” pod wieloma względami przypomina Polskę, znajomi wymownie pukali się w czoło i twierdzili, że przesadzam. Dziś część z tych znajomych powoli przyznaje mi rację. Religia powinna być wyborem tak samo jak to, czy kobieta ma ochotę zostać matką. Historia świetnie pokazuje, że zmuszanie ludzi do czegokolwiek zawsze przynosi odwrotny efekt. Ale my niestety rzadko zapamiętujemy historyczne lekcje z przeszłości.

Najważniejsze są emocje


W swoich kryminałach stosujesz różne schematy, raz od razu odkrywając karty i wskazując mordercę, by w trakcie lektury poznać jego motywy, a raz trzymasz czytelników w napięciu, podrzucając ślepe tropy i zaskakująco na zakończenie. Która z tych metod jest dla ciebie ciekawsza, łatwiejsza?

Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ czasem fabuła skręca w stronę, której nie planowałam, a bohaterom zdarza się mnie zaskoczyć. Myślę, że obie metody są na swój sposób trudne, bo bez względu na to, jak szybko pada trup i co zostaje wyjaśnione, do końca książki trzeba podtrzymać napięcie. Bez emocji nie ma dobrej lektury. I to właśnie emocje są tym, na co najsilniej kładę nacisk. Opisy zbrodni, krwawe sceny, czy brutalne zajścia to jedno. Drugą sprawą, która tworzy fabułę są emocjonalne reakcje bohaterów, ich wzajemna zależność i to, jak reagują na dane wydarzenia. Co do ślepych tropów, są to oczywiście celowo przeze mnie wprowadzane zabiegi mające na celu spiętrzenie fabuły i podtrzymanie Czytelnika w niepewności 😉

Blokada emocji


Kryminały to przemoc, brutalność, często makabryczne opisy. Czy często spotykasz się z opinią, że tworzenie w tym gatunku oddziałuje na psychikę? 

Nie, jakoś nigdy nie spotkałam się z taką opinią. Przyznam, że szukając materiałów do niektórych rozdziałów oglądam w sieci sporo makabrycznych rzeczy, ale chyba dawno temu oswoiłam temat, skoro spokojnie jem słodką bułkę patrząc na zdjęcie topielca? Tutaj chyba wracamy do emocji – samą fotkę łatwo „przetrawić”, nawet jeśli widok bywa makabryczny. Ale gdyby mi ktoś powiedział, że ta napuchnięta nieszczęsna istota to na przykład ojciec dwóch kilkuletnich dziewczynek, który kilka dni wcześniej wyszedł na ryby i utonął, wtedy spojrzałabym na to zdjęcie w zupełnie inny sposób. Być może człowiek w obliczu nadmiaru okropieństw uruchamia w sobie pewne blokady? Gdybyśmy płakali nad każdym trupem, życie byłoby nie do zniesienia, zwłaszcza teraz, w epoce Internetu. A czy pisanie tego typu rzeczy wpływa na moją psychikę? Nie wiem. Ja w sumie od dawna jestem dość pesymistycznie nastawiona do ludzkiej natury. I chociaż zawsze wolę myśleć, że ludzie miewają dobre intencje, to wiem, do czego są zdolni. Jesteśmy, bywamy, bestiami. Taka jest prawda o naszym gatunku i to w pewnym wieku staje się oczywiste. Pociesza mnie myśl, że znaczna większość ludzi jest dobra. A przynajmniej nigdy nie będzie miała okazji, żeby przekonać się o swojej mrocznej drugiej naturze. Bo w to, że każdy z nas jest zdolny do zbrodni nigdy nie wątpiłam. Większość z nas ma jedynie to szczęście, że los nie wystawia nas na żadną ekstremalną próbę. Uwierz mi, gdybyś musiała, zabiłabyś. Ja też. Nasze szczęście polega na tym, że dotąd nie musiałyśmy. Oczywiście zupełnie inną kategorią są zabójcy działający z premedytacją, ci którym widok cierpienia ofiar sprawia niekłamaną przyjemność. Ale to temat rzeka…

Bogini powieści kryminalnej

Jakimi elementami musi się, według ciebie, wyróżniać dobra powieść kryminalna?

Dobra powieść kryminalna to według mnie ciekawy pomysł na fabułę, świetnie zarysowane postaci, zarówno pierwszo jak i drugoplanowe, mnóstwo emocji, dobre dialogi i plastyczne mroczne tło. Ja sama, jako czytelniczka, bardzo lubię klaustrofobiczną atmosferę małych miasteczek na odludziu, ewentualnie jakichś zalesionych obszarów, gdzie sama natura również tworzy świetną scenografię.

Czy pisząc czujesz się bogiem dla swoich bohaterów czy raczej to oni rządzą fabułą? 

Czasem czuję się bogiem ( a może boginią ;)), a czasem to oni w bezczelny sposób wodzą mnie za nos. Bywa, że fabuła od początku do końca idzie zgodnie z planem, ale zdarzało mi się również zupełnie zmieniać swoje zamierzenia, a bohaterowie niemal zaczęli żyć swoim własnym życiem.

„Wszyscy jesteśmy bestiami”


Jak dużo jest Darii Orlicz w Katarzynie Misiołek a jak dużo Katarzyny w Darii?

Myślę, że te dwie są nierozłączne, chociaż z wiadomych przyczyn więcej Katarzyny Misiołek w Darii Orlicz, niż na odwrót. Pisząc obyczaj muszę pamiętać, że to nie jest gatunek, w którym mogę swobodnie epatować brutalnymi scenami. W kryminale takich zahamowań nie mam, a jednocześnie moje doświadczenie autorki obyczaju świetnie pomaga w tworzeniu tła i nakreślania codziennych, bardziej zwyczajnych sytuacji gdzieś pomiędzy śledztwem, a kolejnymi zbrodniami.
Dorotko, dziękuję Ci za rozmowę i arcyciekawe pytania, a Państwa gorąco zachęcam do zapoznania się z kryminalnym cyklem „Stracone dusze”, który ukazuje się pod skrzydłami wydawnictwa HarperCollins Polska. A na koniec jeszcze prośba – nie oceniajcie autora po… wyglądzie. Podobno mam promienny uśmiech i jestem taką słodką blondynką. 😉 Ale pamiętajcie, to tylko pozory, a w mojej głowie kłębią się naprawdę mroczne wizje. I tak, kobiety potrafią pisać dosadnie, ostro i brutalnie. Miłej lektury życzę! I pamiętajcie, że chociaż moje książki to fikcja, gdzieś tam takie rzeczy dzieją się naprawdę. Wszyscy jesteśmy bestiami. A nie, wybaczcie, bywamy. Na szczęście tylko bywamy…
Pozdrawiam, Daria Orlicz/Katarzyna Misiołek

Tagged with: , , , ,

Comments & Reviews

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*