Preppersi i demony – wywiad z Iwoną Banach, autorką „Niedaleko pada trup od denata”

Wywiad z Iwoną Banach, autorką „Niedaleko pada trup od denata”

Nowy początek

Przeczytanki (P):Dzień dobry Pani Iwono, nowa książka, „Niedaleko pada trup od denata” z przytupem wkroczyła na półki i w ręce czytelników. Jak widzi Pani, na razie, jej odbiór?

Iwona Banach (IB):Po pierwsze widzę, że jakiś jest, a to wielka zmiana jeżeli chodzi o moje poprzednie książki. Jest promocja, ktoś to czyta, a jeżeli chodzi o treść, wiele osób mówi, że jest zabawna (o to mi chodziło) wredna (o to też), więc jak na razie nie mogę narzekać.

W ogóle cudnie się czuję widząc, że jest promocja.

Koniec świata

P: To teraz chciałabym zapytać o intrygujący mnie motyw. Koniec świata już wkrótce? Skąd taki pomysł na jeden z głównych wątków?

IB: Internet mnie wykańcza. Przez jakiś czas codziennie ktoś wieszczył kolejny koniec świata (jeden głupszy i dziwaczniejszy od drugiego). Tak trafiłam na ludzi, którzy się do tych końców świata przygotowywali, poczytałam o nich, wpadłam w śmiechopanikę i tak to wyszło.

Ja tu starałam się nie pisać o religijnych rożnych końcach świata, żeby nikogo nie obrażać, ale i tak nie wykorzystałam wszystkiego.

P:I to od nich cała wiedzą o preppersach?

IB: Tej wiedzy nie ma tak dużo. Kiedyś też jakiś reportaż w TV widziałam oraz program kryminalny o kobiecie, która zamordowała swoje dzieci z powodu… końca świata.

Kryminał, komedia i postapo

P: Teraz powieści apokaliptyczne przeżywają swoisty boom, ale w komedii jeszcze się z tym nie spotkałam ?

O…. Ja w ogóle lubię postapokalipsę, ale tego wątku aż tak nie odbierałam.

P: To taki delikatny przedsmak u Pani. Niby na zabawnie, ale jednak wielu ludzi faktycznie tak się przygotowuje…

IB:To prawda i to trochę dziwi, bo ci ludzie życie „po” przedkładają nad życie tu i teraz.

P: A gdyby faktycznie miał nadejść ów koniec, to czego najbardziej by Pani brakowało i chciałaby mieć żelazne zapasy?

IB: Nie sądzę, żebym przeżyła. Jedyną rzeczą, którą posiadam to umiejętności, należę do osób, które zrobią wszystko z niczego i to nie tylko w kuchni. Jestem pewna, że to by się przydało. I chyba tylko to.

Zapasy? Raczej nie. Nie robię. Nie da się zrobić zapasów na całe życie.

A czego by mi brakowało? Nie mam pojęcia. Poważnie, nawet jak się tak zastanawiam, to nie wiem. Chyba tylko poczucia bezpieczeństwa.

Kacownik i inne wynalazki

P: A skąd wziął się pomysł na motyw szalonych wynalazków? Zna Pani kogoś, kto tworzy takowe?

IB: Kacownik wynalazłam ja sama lata temu, kiedy był boom na programy naśladujące reklamy. I tak, o mało nie zleciał mi na głowę.

Inne rzeczy… Na studiach (humanistycznych) było kilka ciekawych osób, które wymyślały różne rzeczy, ale typowego wynalazcy takiego „zwariowanego” nie znam. Gdybym jednak poznała uwielbiałabym go niesamowicie. Kocham takich ludzi.

P: Chciałam zapytać, jaki wynalazek chciałaby Pani stworzyć, ale skoro ma już Pani doświadczenie… Chyba, że jest coś, co chodzi Pani po głowie do wymyślenia?

IB: Mam wiele pomysłów. Niestety nie wszystkie są „normalne”. I pewnie większość już istnieje. Takie ułatwiające życie, jak coś, co sprawiłoby, że osoba metr pięćdziesiąt w kapeluszu bez problemu umyłaby okna… ( ja mam 158cm) – okna to horror.

Od czasu kacownika strasznie znormalniałam niestety.

Demony, demony…

P: Ok, było o końcu świata i o wynalazkach. Przyszła pora na pytanie o… demony! W poprzedniej książce były demoniczne blogerki a teraz łowczynie demonów z certyfikatem z internetu. Wcześniej w Czarcim kręgu też odnosiła się Pani do nadnaturalnych zjawisk. Nie kusi Pani napisanie książki fantasy?

IB: No…. W ludziach są całe pokłady demonów. Książka fantasy bardzo mnie kusi, ale ja się do tego nie nadaję. Ja mam za słabą wyobraźnię, próbowałam i to, co napisałam, było do niczego.

W fantasy trzeba przekraczać granice tego, co już zostało napisane, tak jak Marta Kisiel. Trzeba sięgać poza cały ten wytworzony fantastyczny folklor, a ja tak nie umiem.

P: A tak zwane Urban fantasy? Czyli podkręcone fantastyką współczesne miejsca? Jak na przykład Jadowska czy Raduchowicz?

IB: Czytałam obie i obie bardzo mi się podobają, są świetne, ale to nieosiągalne antypody dla mnie. Choć nie wykluczam odrobiny niesamowitości może gdzieś kiedyś? Tylko nie wiem, jak by mi to wyszło. Inna sprawa, że muszę iść gdzieś dalej, bo stanę w miejscu i będę się powtarzać.

Ja bardzo cenię sobie samą myśl o istnieniu świata poza światem, bo to jest po prostu genialne, ale też śmieszą mnie różne przejawy podejścia do tego tematu.

Gdzie ci mężczyźni..?

P: To w takim razie zapytam o bohaterów „Trupa” a właściwie o to, dlaczego mężczyźni w tej książce są tacy… nieporadni i głupi? ?

IB: Nie są aż tacy źli…

No, że tak powiem, Paweł jest typowym facetem wychowanym przez mamusię, która niewiele go nauczyła.

Ale jak teraz patrzę to fakt. Trochę im dowaliłam

P: No Pawełek to menda, nie zaprzeczy Pani.

IB: Pawełków spotkałam w życiu bardzo wielu.

P: A i większość tam traktuje kobiety jak służące z funkcją seksu…

Podejście do żony jako własności też mi się trafiło.

W moim pokoleniu trochę tak (żeby nie powiedzieć zawsze) było. Teraz u młodszych może jest trochę (albo było) lepiej, ale znów wraca ta durnota… Wszędzie to widać i słychać.

Nie mam wielu doświadczeń (miałam tylko jednego męża), ale zdecydowanie tego doświadczenia bym nie powtórzyła.

P: Czyli jest to w pewien sposób wbicie szpili i manifest?

IB: Jest to trochę tak, że nawet w żartach powinno się pokazywać to, co jest naprawdę.

Mężczyźni nie są złem tego świata, jestem jak najdalsza od takiego stwierdzenia, ale wielu funkcjonuje w związkach na podobnej zasadzie.

Matki z piekła rodem

P: A co z upiornymi mamusiami ? Bo takie też się w książce pojawiają? Te od synków-dzdziusiów i córek, które mają szybko wyjść za mąż, nieważne za kogo?

IB: Matka Magdy to taka kobieta jakich wiele. Jak tylko zobaczą magistra przed nazwiskiem, to już chcą dziewczynę zmusić do „ustatkowania się”, czyli do życia w taki sposób, w jaki one chciały żyć, taki model spełniania marzeń. Mówię o spełnianiu matczynych marzeń, nie marzeń dziecka. Coś w stylu, ja chciałam śpiewać w chórze, ty zostaniesz primadonną, nawet jeżeli nie chcesz i nie masz talentu. A co do matek niektórych mężczyzn, to bywa naprawdę źle. Niekiedy ich synowe nie mają w nikim żadnego oparcia, a tamte, cokolwiek synio by nie zrobił są za syniem. Bije, pije, kradnie? I tak wina żony. I też powtarzam, nie wiem jakie jest obecne pokolenie… Opieram się na poprzednim, ale nie sądzę, żeby było bardzo, bardzo inne.

P: Czyli dużo jest w tej książce Pani własnego doświadczenia?

IB: Demonów nigdy nie spotkałam, ale zawsze coś takiego jest. Przecież człowiek patrzy i widzi co się dzieje.

O pisaniu i sukcesach, nie tylko po śmierci

P: A jeśli chodzi o pisarzy? O to środowisko i jego słabostki? Tutaj ujęła mnie miedzy innymi mocno ubarwiona „rezydencja”..

IB: Rezydencja… Hmmm, to tylko słowa, a więc to, co o sobie mówimy. Nawet na FB nie mówi się o dziurze w skarpetach. Lepiej zawsze coś ubarwić, pisarz też człowiek. Każdy ubarwia.

A z drugiej strony, to JEST prawda, sukces przyciąga sukces, to znaczy, jeżeli ktoś zrobi z siebie nieszczęśnika, nie zaciekawi nikogo, jeżeli człowieka sukcesu, zaciekawi każdego.

P: A czy naprawdę uważa Pani, że by książki się sprzedawały, najlepiej jak pisarz jest martwy?

IB: To nie ja, to Tuwim wymyślił chyba ?

Ale nie o to chodzi, chodzi po prostu o promocję. Dopóki jej nie ma, nikt o pisarzu nie słyszy, a taki news jak zgon od razu robi szum.

P: Ale podpisuje się Pani pod tą opinią? Jest faktycznie taka tendencja?

IB: Oczywiście, że się podpisuję, ale nie zamierzam nikogo mordować siebie zresztą też nie uśmiercę oby jak najdłużej.

Jest tam (*w książce „Niedaleko pada trup od denata” – przyp.) też panienka, która rozwaliła poecie komputer i chciała pomóc mu w samobójstwie, żeby odszedł w chwale i został wieszczem. Ludzie mają czasem nierealne oczekiwania i wydumane pomysły w stosunku do tych sławnych pisarzy

P: Musi Pani jeszcze napisać kilka bestsellerów, upozorować swoją śmierć, a potem zbijać kokosy ?

IB: Mowy nie ma! To znaczy bestsellery to bym chciała, ale nie z moim szczęściem, a pozorowanie czegokolwiek też niemożliwe… z moim szczęściem… Wolę już tak jak jest.

P: To w takim razie pozostaje mi życzyć bestsellerów za życia, dużo zdrowia i cierpliwości oraz mało demonów na Pani drodze!

Dorota

Tagged with: , , , , , ,

Comments & Reviews

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*