Wywiad z Darią Orlicz

Daria Orlicz zadebiutowała niedawno powieścią „Diabelski młyn”, która wyznacza nowy kierunek w polskim kryminale obyczajowym. Wkrótce ukaże się drugi tom cyklu: „Martwe dusze”. A ja już dzisiaj zachęcam do lektury wywiadu, który przeprowadziłam z tą Autorką o wielu twarzach 😉

Katarzyna Misiołek (publikująca również pod pseudonimem Daria Orlicz) ma na swoim koncie kilka bestsellerowych powieści społeczno – obyczajowych, a od niedawna pisuje również kryminały z pogranicza thrillera psychologicznego. Urodzona w Krakowie, absolwentka Wyższej Szkoły Pedagogicznej, przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Bywała tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo i dobrze napisane biografie, nie pogardzi też żadnym mrocznym thrillerem. Pisze to, co sama chciałaby przeczytać. Jej książkowi bohaterowie są prawdziwi; często podejmują kontrowersyjne decyzje, szokują i wzbudzają emocje. Fascynuje ją złożoność ludzkiej psychiki i nieprzewidywalne czasem konsekwencje naszych codziennych wyborów. Interesuje się turystyką, psychologią, medycyną niekonwencjonalną i tarotem.

(źródło: www.lubimyczytać.pl)

Wywiad z Darią Orlicz

Daria Orlicz to nowe nazwisko na polskim rynku książki, ale Ty nie jesteś debiutującą pisarką. Skąd pomysł na „kryminalną twarz” Katarzyny Misiołek?

Pomysł na stworzenie kryminalnego alter ego dojrzewał we mnie od dawna. Zauważyłam, że zarówno czytelnicy jak i wydawcy lubią szufladkować pisarzy, czego ja osobiście nie znoszę. Pisuję powieści obyczajowe i bardzo to lubię, ale to nie znaczy, że zamierzam na wieki wieków pozostać miłą panią od „obyczaju”. Jestem autorką, która lubi eksperymentować, krążyć wokół wielu tematów i klimatów. Zaczynałam od tworzenia horrorów, po drodze były najprzeróżniejsze opowiadania pisane przeze mnie do szuflady (odrobinę dla podszkolenia warsztatu, a odrobinę dla zabawy) i wierzcie mi, to było wszystko, włącznie z kilkunastostronicową opowieścią o wampirach na Manhattanie, która oczywiście nigdy przenigdy nie ujrzy światła dziennego 😉 A wracając do pytania o pseudonim – samo wymyślanie kolejnego imienia i nazwiska sprawiło mi niekłamaną radość. I, powiedzmy sobie szczerze, Daria Orlicz zdecydowanie lepiej wygląda na okładce rasowego kryminału niż Kasia Misiołek. Dodam, że to nie jest tak, że ja się za pseudonimem ukrywam, bo wstydzę się tego, co napisałam. Absolutnie nie! Ja po prostu tworzę nowe nazwisko, które z czasem będzie się czytelnikowi kojarzyć z danym klimatem, w tym wypadku z mrocznym kryminałem z pogranicza thrillera psychologicznego. A ostatnio naprawdę sporo piszę, więc niewykluczone, że niebawem jeszcze czymś Was zaskoczę.

W cyklu nadmorskich kryminałów, zapoczątkowanym przez „Diabelski młyn”, kreujesz postaci realistyczne i nie idealizujesz ani bohaterów, ani ich działań. Nie korciło Cię stworzenie „dobrego gliny”?

A w życiu! Znasz mnie już chyba na tyle, żeby wiedzieć, że mnie ciągnie w stronę zagmatwanych charakterów i złożonych psychologicznie postaci. Tworząc „dobrego glinę” umarłabym z nudów już pewnie w połowie pierwszego tomu. Zresztą akurat młodszy aspirant Krzysztof Bugaj nie jest postacią jednoznacznie „złą”. Facet gdzieś się po prostu pogubił, wszystko mu się zagmatwało. To seksoholik, zgorzkniały i zmęczony życiem, który jest boleśnie prawdziwy i pomimo jego wad ja osobiście go lubię. Chce sprawiać wrażenie twardziela, ale często cierpi, nosi w sobie swoje własne traumy. Takich bohaterów lubię najbardziej i takich chcę opisywać. A że bywa dupkiem? Cóż…

Przemoc, seks, kłamstwa i bezmyślne okrucieństwo są według Ciebie nieuniknionym elementem współczesnego społeczeństwa? Czy świadomie je podkreślasz w swoich powieściach?

A wiesz, że ostatnio się nad tym zastanawiałam? Owszem, świadomie podkreślam w moich powieściach przemoc, czy kłamstwa, ale nie po to, żeby epatować czytelnika okrucieństwem, ale po to, żeby pokazać mu, że takie rzeczy dzieją się gdzieś obok, czasem dosłownie za naszym płotem. Są ludzie którym udaje się przejść przez życie w miarę spokojnie, w dodatku w sielskiej atmosferze, ale to nie znaczy, że świat nie jest pełen fizycznej i psychicznej przemocy, czy czystego zła. Otaczają nas perfidne manipulacje, strach, wymuszenia, groźby i szantaże. To nie jest tylko i wyłącznie rzeczywistość książkowa, czy serialowa, bo gdyby takie rzeczy realnie nas nie dotykały, nie miałyby odzwierciedlenia w filmie, czy w literaturze. Takie rzeczy się dzieją, czy nam się to podoba, czy nie, a kryminał jest gatunkiem, który świetnie obrazuje tego typu społeczne patologie.

W „Diabelskim młynie” poruszyłaś temat sutenerstwa i handlu żywym towarem. W jakie mroczne klimaty zabierzesz nas w „Martwych duszach”?

W „Martwych duszach” będzie równie mrocznie; więcej, póki co, nie zdradzę. To druga część cyklu i mam nadzieję, że czytelnicy powoli będą się przywiązywać do moich bohaterów i czekać na dalsze ich losy. Dodam, że właśnie wysłałam wydawcy część trzecią i zaczęłam pisać czwartą, a praca nad tym nadmorskim cyklem kryminalnym, pomimo trudnej i mrocznej tematyki, sprawia mi niekłamaną przyjemność.

Czy miejsce, w którym piszesz i okoliczności, w jakich to robisz, mają wpływ na Twoją twórczość?

Miejsce nie ma większego wpływu na moją twórczość, pod warunkiem, że mam duży stół i w miarę wygodne krzesło, nie ukrywam jednak, że znacznie lepiej pracuje mi się w ciszy i odosobnieniu. Przez najbliższe miesiące będę mieszkać w Trójmieście, gdzie fantastycznie mi się tworzy – bywa, że piszę nawet po dwa rozdziały dziennie, a długie spacery wzdłuż plaży sprzyjają zebraniu myśli i totalnemu relaksowi. Poza tym moi starzy przyjaciele zostali w Krakowie, więc zamiast piwa, czy wypadów do kina i na pizzę mam stół, laptopa i nieustanną wenę… 😉

Ile tomów będzie miał cykl „nadmorski” i czy możesz zdradzić już jego nazwę?

Cykl postanowiliśmy z wydawcą nazwać „Stracone dusze”. Natomiast przyznam szczerze, że nie wiem, ile będzie miał tomów. Na pewno planuję pięć, ale jeśli nadal będzie mi się pisać tak dobrze, to ich liczba może naprawdę imponująco wzrosnąć.

Czy Daria Orlicz będzie pisać tylko kryminały?

Tak, Daria Orlicz raczej stawia na kryminały, ewentualnie na mroczne thrillery z psychologicznym tłem. Obyczaj pisze Katarzyna Misiołek 😉

Jak oceniasz pozycję polskich autorek kryminałów na współczesnym rynku wydawniczym?

Jest kilka nazwisk, które cenię i widzę, że piszące panie świetnie sobie radzą. Jak oceniam ich pozycję? Ogólnie dostrzegam spore zainteresowanie kryminałem, również tym tworzonym przez polskich autorów i autorki. Dużo się dzieje w czytelniczych grupach i widzę, że ludzie szukają tego typu książek. Co oczywiście bardzo mnie cieszy.

Czego, według Ciebie, szuka współczesny czytelnik?

Seksu, dobrej intrygi, SEKSU, seksu, seksu, ciekawej fabuły i czegoś nietuzinkowego. Nieliczni cenią warsztat autora i chwała im za to, natomiast większość czyta coraz gorsze książki, bo taki mamy rynek i taka panuje moda… Ale nikogo nie oceniam, bo – wstyd się przyznać – sama ostatnio „łykam” sporo marnych, przewidywalnych i kiepsko napisanych książek. Czemu? Bo ciągle je widzę w grupach, bo to o nich ludzie dyskutują, bo one są wszędzie. Smutne. A jeszcze smutniejsze jest to, że niektórzy nadal wierzą, że dobra książka sama się obroni. Otóż nie. Dobre książki mają ostatnio marną promocję i momentalnie przepadają w zalewie gniotów o imponująco wysokich nakładach. Ale to temat rzeka. A tak bardziej serio – czego szuka czytelnik to w sumie chyba już nie wiem. Po czterech latach pisania mam coraz większy mętlik w głowie… Ale, zważywszy na to, jak ciepło zostały przyjęte wszystkie moje powieści, chyba jednak w mniejszym lub większym stopniu „czuję” rynek, więc może nie ma się co zastanawiać nad tym jak uszczęśliwić ogół, ale po prostu opisywać to, co się w głowie rodzi? Tak się pocieszam.

Czy pisząc powieść czerpiesz inspiracje z autentycznych sytuacji, zdarzeń lub postaci?

Nigdy nie inspiruję się wydarzeniami, które spotkały realne osoby, każda moja książka jest czystą fikcją literacką. Ale zdarza mi się „wrzucać” do powieści zasłyszane zdania, które mi się spodobały, albo drobiazgi, które chodzą mi po głowie. Ostatnio kupiłam sobie zimową czapkę z dwoma futrzanymi pomponami po bokach i w trzeciej części cyklu taką samą ma na głowie prokurator Nina Morawska. Takie bzdurne i banalne szczególiki czasem przemycam do moich książek, chociaż oczywiście czytelnik nie będzie wiedział, co i jak… 😉

Dlaczego na potrzeby powieści stworzyłaś miasteczko? Nie chciałaś osadzić akcji w już istniejącej okolicy? Czy kolejne tomy również będą geograficznie „oderwane” od rzeczywistości?

Stworzyłam miasteczko na potrzeby powieści, bo nie przepadam za umiejscawianiem akcji w konkretnych miejscach, chociaż zdradzę, że w trzeciej części cyklu epizodycznie pojawią się Szczecin i Kołobrzeg, a w czwartej, którą teraz piszę, moje ukochane Trójmiasto – to tu jeden z bohaterów będzie prowadził nieoficjalne śledztwo, chcąc pomóc swoim starym przyjaciołom. Ale o tym dopiero za kilka miesięcy…

Pisałaś już powieści obyczajowe, horrory i kryminały? W którym z tych gatunków czujesz się najlepiej a po jaki nie sięgniesz nigdy jako pisarka?

Nie ma chyba gatunku, w którym czuję się tak do końca źle. No może nigdy nie napiszę thrillera medycznego z racji tego, że nie mam niezbędnej do tego wiedzy – tego typu powieści pisują zazwyczaj lekarze, jak Tess Gerritsen, czy Robin Cook. Na pewno dobrze czuję się w obyczaju, wymyślanie pełnych emocji historii daje mi sporo radości, ale i kryminał cieszy mnie zaskakująco – nie pomyślałabym, że aż tak się wciągnę w pisanie tego cyklu i że aż tak polubię moich bohaterów.

Czy chciałabyś kiedyś napisać powieść w duecie z innym pisarzem? A może opowiadanie do antologii? Która z tych opcji jest Ci bliższa?

Nie mam pojęcia, jak się pisze w duecie, nie potrafię tego ogarnąć umysłem. Mam taką wizję wspólnego dopracowywania każdego zdania, czy strony i aż mnie ciarki przechodzą – to musi być bardzo czasochłonne. Ale nie mówię nie, bo życie czasem zaskakuje… Póki co, jestem raczej samotnicą. 😉 A jeśli chodzi o antologie, jeśli zostanę kiedyś zaproszona do ciekawej współpracy, to czemu nie?

Czego szukasz w książkach, które wybierasz do czytania? Czym się kierujesz wybierając lekturę?

W książkach szukam oderwania od rzeczywistości i świetnie wykreowanego świata, w którym się zatopię. Więc dobrego pióra u autorów, pomysłu na niebanalną fabułę i tego czegoś, co sprawia, że od danej powieści nie można się oderwać. Oraz, oczywiście, realizmu. Zawsze drażniły mnie sztuczne przesłodzone zakończenia. Wolę życiowe, prawdziwe książki, nawet jeśli czytanie niemal sprawia mi ból. Życie nie jest różowe. Książki też nie powinny być.

Gdybyś miała wymyślić symbol, z którym chciałabyś być kojarzona, co by to było? Orzeł dla Orliczki? 😉

Dla Orliczki orlica! Chociaż uwielbiam też sowy 😉 I nie pytaj mnie czemu. Po prostu 😉

Dorotko, dziękuję za ciekawą rozmowę i serdecznie pozdrawiam Czytelników Przeczytanek! Mam nadzieję, że mój cykl „Stracone dusze” będzie kiedyś jednym z Waszych ulubionych 😉

Tagged with: , , , , , ,

2 comments

Comments & Reviews

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*