413 (8). „Gra w oczko” Grzegorz Kalinowski
413 (8). „Gra w oczko” Grzegorz Kalinowski
Wydawnictwo Skarpa Warszawska ( Team Pocisk)
445 stron, oprawa miękka
2019
„[…] dopóki byli młodzi,stanowili monolit, później interesy i interesiki niektórych z nich zaczęły psuć atmosferę, ich drogi rozchodziły się coraz bardziej. Polaryzacja polityczna, obyczajowa, mentalna. Ktoś został zagranicznym korespondentem, inny — politykiem lub rzecznikiem, a ktoś świnią, reszta zaś rozpierzchła się po różnych redakcjach”.
Śmierć młodego, dobrze się zapowiadającego piłkarza, Dawida Błochowiaka, zwanego „Oczko”, wstrząsa opinią publiczną. Ten wstrząs z korzyścią dla siebie i swojej stacji podtrzymuje gwiazda telewizyjna Joanna Becker. Śledztwo kręci się w kółko a na jaw zaczyna wychodzić coraz więcej brudów z życia zamordowanego, którego pseudonim wiąże się z upodobaniem do hazardu. I to takiego z bardzo wysokimi stawkami. Komu podpadł „kopacz”, którego widziano już prawie w kadrze narodowej? Na jakie tropy wpadną prowadzący dochodzenie policjanci? Do czego dogrzebie się ambitna dziennikarka wespół z byłym komentatorem sportowym?
„Oglądanie w telewizji to jak seks na plaży. Niektórzy to uwielbiali, ale jego zdaniem była to mocno przereklamowana forma miłosnych igraszek, piasek pchał się do tyłka i takie tam inne”.
Z twórczością Grzegorza Kalinowskiego spotykam się po raz pierwszy. Do sięgnięcia po nią zachęciły mnie sportowo-dziennikarskie koneksje, które ogromnie mnie interesują. „Gra w oczko” to świetnie skonstruowany kryminał, którego zakończenie mnie zaskoczyło, ale to także konwencyjne puszczenie oczka w stronę kolegów-redaktorów i obnażenie zakulisowych zagrywek zwiększających słupki oglądalności. Autor z ogromną dawką sarkazmu i soczystego czarnego humoru przedstawia świat zarówno telewizyjnych guru jak i sportowych machlojek. Wbija szpile niczym szaman voodoo w laleczkę 😉
” — Bo nie robiliśmy tego z sędziami. Najbezpieczniej układ klub-klub, bez pośredników. Żadnych fryzjerów, żadnych telefonów. […]Jeśli dwudziestu dwóch facetów czegoś chce, to trzech im w tym nie przeszkodzi”.
To, co dla mnie zapunktowało w książce, to specyficzny humor, który dla niektórych może się okazać niestrawny, czy odbijać czkawką a dla mnie był trafiony w punkt. I chociaż patrząc na okładkę oraz opis spodziewałam się bardziej „tradycyjnego” kryminału, to jednak rekomendacja Doroty Wellman, czy dojrzana w sieci pochwała Alka Rogozińskiego mogły mnie już bardziej skierować na trop komediowy. Z tym, że „Gra w oczko” nie jest stricte komedią kryminalną. Ta powieść jest na to zbyt realna i autentyczna,a pod płaszczykiem gagów i dowcipów przemyca gorzką pigułkę w postaci chytrości, sprzedajności i sportu, który daleki jest od idealnych wizji kibiców. Grzegorz Kalinowski stworzył coś w rodzaju koktajlu, w którym poszczególne smaki zachowują perfekcyjny balans, każdy łyk przynosi nowy, świeży i zaskakujący smak a całość uderza do głowy jak whisky z colą i pozostawia z szumem i chiejnym krokiem.
„Wybranka Zygmunta Słowackiego była odpowiedzią połączonych sił natury i chirurgii plastycznej na viagrę oraz wyzwaniem dla instytucji celibatu”.
Bohaterami „Gry w oczko” są dziennikarze i ich zaplecze, czyli ci, którzy skrywają się poza zasięgiem kamer, piłkarze, trenerzy i fanatycy futbolu, oraz policjanci, dla których śledztwo przeplata się z prywatnymi perturbacjami. Każda postać ma swój indywidualny charakter, dzięki któremu wyróżnia się na tle innych książkowych bohaterów,częstotworzonych według szablonu, na jedno kopyto. Moje czytelnicze serce skradli dwaj mężczyźni: policjant prowadzący śledztwo,czyli Artur Konieczny oraz skompromitowany po alkoholowej wpadce spec od sportu — Michał Misiewicz. Pierwszy z nich ma nietypowe jak na policjanta hobby,dzięki któremu poszerzyła się moja wiedza muzyczna (P.S. na końcu książki przydałaby się playlista 😉 ) a drugi jest taką kopalnią wiedzy o sportach wszelakich, że byłby świetnym kompanem na piwne spotkanie z moim mężem 😉 Jeśli dołożyć do tego Joannę — dziennikarkę, która lubi być na topie, ale jest przy tym szczera i uczciwa, to mamy świetną mieszankę bohaterów, o których chce się czytać. Ja osobiście wcale się nie pogniewam, jeśli Grzegorz Kalinowski wyznaczy im kolejną sportową, lub też nie, morderczą zagadkę do rozwiązania.
” — Pismaki i psy bez pamięci to tylko długopisy bez wkładów i wypełniacze kagańców.
— A piłkarze bez kolan to tylko koszulki”.
„Gra w oczko” z pewnością spodoba się szerokiemu gronu odbiorców. Trafi zarówno do wielbicieli klasycznych kryminałów, którzy będą zbierać wskazówki i po nitce do kłębka dążyć do wytypowania winnego, jak i do fanów komedii kryminalnych, bo humoru tutaj nie brakuje, chociaż nie jest elementem dominującym. Spodoba się także osobom, które znają albo śledzą środowiska sportowe i dziennikarskie. Ci ostatni z pewnością wyłapią sporo „smaczków” dotyczących idoli ze srebrnego ekranu. Ja, jako laik,nie wyłapałam z pewnością wszystkich, ale ogromnie spodobało mi się ukazanie tego, ukrytego dla szarych widzów, świata. I chociaż wizja sprzedajności piłkarzy, sędziów oraz degeneracji ikon sportowych z lekka mnie przeraża, doceniam, że autor przedstawił ją czytelnikom bez owijania w bawełnę i watę cukrową.
To jak? Zagracie w oczko? Kto nie gra, ten nie wygrywa 😉
Tagged with: dziennikarka, gitara, Gra w oczko, Grzegorz Kalinowski, hazrd, muzyka, piłka nożna, Pocisk, sport, telewizja